MNIE OD MOJEGO „M” ODDZIELIŁO WIĘZIENIE, A NIE MORZE.
Zastanawiałam się czy ten temat poruszyć. Jednak nie mogłam przejść obok takiego maila, takiej historii. W pewnym sensie walczymy ze stereotypami o żonach, kobietach marynarzy, o takich rodzinach i związkach na odległość. Kto jak nie my, wie z czym łączy się rozłąka tęsknota z bliską osobą? Kto jak nie my, wie jak to jest nie móc ze sobą porozmawiać, zobaczyć się ? Kto jak nie my, wie jak to jest gdy dzieci nie widzą taty?
Dlatego zaryzykuję. Bo temat jest trudny, bardzo trudny. I ktoś musi o nim napisać. Autorka pisze, że ta grupa jest znienawidzona przez społeczeństwo. Dlatego historia tej dziewczyny znajdzie miejsce tu – na blogu. Nie chcę bronić przestępstw, bo oczywiście je potępiam. Chcę pokazać, to co zawsze pokazuję na blogu – kobietę, jej życie w samotności w tęsknocie, jej siłę i determinację. Tylko tym razem trochę inaczej.
Czy jesteśmy gotowi zrozumieć, a nie oceniać ?
„Moja historia jest trochę inna, nie oceniaj mnie, bo jestem normalną osobą. Studiuję, pracuję i jak każdy inny – walczę o lepsze życie.
Mnie od mojego M oddzieliło więzienie, a nie morze. Wszyscy popełniamy błędy, nie było nas stać na dobrego adwokata, nie chciał podawać nazwisk, więc dostał aż 7 lat. Podobno można było zbić do 3-4. Włamania. Tak, włamania. Był głupi i żałuje tego okropnie. Dzwoni każdego dnia i wspólnie odliczamy czas do widzenia. Za chwilę miną dwa lata, a ja go wciąż kocham tak samo jak na początku.
Wokół mnie również pełno „życzliwych” ludzi, lubiących się wtrącać. „Na pewno się nie zmieni”; „na pewno będzie kradł znów”; „na pewno Cię zostawi po wyjściu, potrzebna mu jesteś tylko teraz”; „marnujesz sobie życie czekając na niego” itd. Oczywiście są też tacy co na każdym kroku sugerują mi coś w rodzaju „jak tam, masz już kogoś na boku? „. Gryzie ich, że mimo wszystko na niego czekam i zazdroszczą tego „uczucia” więc zaczynają złośliwie gadać.
Ci ludzie nie znają, ani jego, ani mnie. Opierają się tylko na stereotypach, życie sprowadzają do założenia rodziny i rodzenia dzieci.
Tymczasem kończę studia, mam coraz większe sukcesy, zarabiam coraz więcej, mam też własnościowe mieszkanie. Gdy wyjdzie – będzie miał gdzie mieszkać, będzie miał mu kto pomóc…będzie miał do kogo wrócić. Nie wyjdzie nam? Trudno. Lat nie zmarnowałam. Ciężko pracuję i sukcesy które odnoszę, nie określę jako marnowanie życia. W razie czego będę miała jeszcze czas na znalezienie sobie kogoś. Ale uda się. Wierzę w to. Wiem to.
Przez pół roku był w więzieniu w X. Żeby się z nim zobaczyć (jeżdżę 2 razy w miesiącu), musiałam wyjeżdżać dzień wcześniej, bo tylko jeden bezpośredni pociąg tam jeździ po godzinie 16. Także wyjeżdżałam dzień wcześniej ok 16:30, około 20/21 byłam w X. Nocowałam tam w schronisku młodzieżowym, rano o 6 wstawałam i szłam pod bramy. Chciałam zaoszczędzić, więc szłam na piechotę. Nie były to jakieś duże odległości. Od pociągu do schroniska 2 km. Najgorszy był tylko mróz, bo X przypadł na zimę. Pierwszy raz gdy tam przyjechałam, na zewnątrz było prawie -30. W „poczekalni” dla odwiedzających stał jeden metalowy grzejnik, taki stary, na prąd. Niby duży, ale prawie nie grzał. Siadałyśmy na nim z innymi dziewczynami i się grzałyśmy. A czekało się nawet 3-4 godziny w tym mrozie (w poczekalni jak się domyślasz, temperatura była niewiele wyższa). Strasznie było.
Szczęście w nieszczęściu, X poszedł do remontu. To bardzo stare i zaniedbane więzienie. No i go przenieśli, do Z. Dla mnie to było coś szokującego, płakałam cały dzień, że daleko, że jak ja dojadę, że tam będzie miał źle bo to ciężkie i straszne więzienie itd. Ale paradoksalnie mimo, że to dalej, to dojazd jest dużo lepszy. O 6:20 mam Pendolino (Boże, jaka to różnica. Pendolino, a TLK. Ogromna wygodna. Ciepło, nie ma meneli, a jak ktoś pije, to ich zaraz „pacyfikują”, pełna kultura. Jest 10 razy lepiej niż było w TLK. Tam często trafiałam na jakiś pijaków). Z dworca do więzienia jest jakiś kilometr. Idę około 15 minut. I tam się potem też czeka. To ciężkie więzienie, ale chociaż dla rodzin są tam dużo milsi niż w X. W X było straszne chamstwo i „podśmiechujki” często ze mnie. Bo młoda jestem, wygląd mam dość „niewinny”. Nie maluję się, nie ubieram się jakoś wyzywająco. Jestem skromna, przez co pewnie w ich oczach wyglądałam na słabą, wiec obierali sobie mnie za cel. Chcę go przenieść bliżej siebie (jest przepis, że osadzony powinien być jak najbliżej rodziny), ale to często uzależnione od transportów. Transport więźnia dużo kosztuje więc musiałoby się ich więcej uzbierać. Trochę to potrwa, może z pół roku ale może się uda. Więzienie uczy pokory i samych więźniów i ich rodziny. Na wszystko trzeba czekać, a większość decyzji to tylko ich dobra lub zła wola.
I wiesz myślałam, że ja robię nie wiadomo co jeżdżąc taki kawał do X kilkoma pociągami itd. A poznałam tam kobietę, która mieszka pod Londynem i przyjeżdżała tam do męża. Raz w miesiącu, bo koszta, ale wylatywała z Londynu do Warszawy, z Warszawy do Lublina i tam nocowała, rano do X . To wszystko dowodzi mi, że prawdziwa miłość zwycięży wszystko. Trzeba tylko chcieć.
Czy wiesz, że spora część więźniów wraca do wykonywania przestępstw z racji braku perspektyw? Nikt nie chce ich zatrudnić, z tak bogatą kartoteką, a zapomoga od państwa często sprowadza się do 100 zł. Jeśli nie mają pomocy od bliskich, ciężko im zacząć normalnie funkcjonować w społeczeństwie, a mało kto chce żyć w nędzy.
Niestety, więźniowie to znienawidzona część społeczeństwa, a ich kobiety czasami myślę, że jeszcze bardziej.
Wiesz ile razy się wykłócałam o niego? Ile razy był chory, a oni leków mu nie chcieli dać. Załatwiałam je na wolności i walczyłam o to, żeby mu je przekazali. W prokuraturze już nie mogli na mnie patrzeć, bo gdy był w areszcie, musiałam mieć zgodę na widzenie i jeździć do prokuratury. Dzwoniłam kilka razy w tygodniu i pytałam czy już jest pozwolenie. Przez pierwsze trzy miesiące po zatrzymaniu go, w ogóle nie mogłam mieć z nim żadnego kontaktu. Ani telefonicznie ani widzeń. Gdy go zobaczyłam, był chudy jak szkielet. Nigdy tak nie płakałam jak wtedy. Dopiero, gdy zaczęłam mu wysyłać pieniądze, przytył i zaczął jakoś wyglądać. Bo widzisz, w więzieniu niby karmią ale słabo. Jeśli ktoś Ci nie wysyła z zewnątrz pieniędzy to chudniesz, chorujesz. Cierpią bo zasłużyli, ale my bliscy ich też cierpimy…”
Agnieszka
Agnieszko, kibicuję ci mocno. Złośliwców olewaj i trzymaj się swoich postanowień. Miłość to miłość. Chłopak ma szczęście, że Cię ma?.

Zagrożenie przerzutem narkotyków w transporcie morskim.

Marynarzu kup swojej kobiecie wibrator i nie udawaj, że sam nie robisz sobie dobrze.

Gorsza strona Marynarza

Kto ma gorzej?

Komentarze (3)
Ma nadzieję, że Twój M doceni to co dla niego robisz i jak mocno go wspierasz, aby po wyjściu Cię nie zawiódł. Ale nie dziw się, że nastawienie społeczeństwa do więźniów jest jakie jest. Zrobili komuś krzywdę. Mało który pracodawca żąda zaświadczenie o niekaralności, więc jak się pracownik sam nie będzie chwalić to pracę można dostać, jak ktoś chce to się da. Powodzenia
Podziwiam Cię dziewczyno bo ja odeszłabym od takiego mężczyzny nawet gdybym była zakochana, taka już jestem , życzę wam wszystkiego najlepszego i żeby twój facet nie popełnił już nigdy więcej tego samego błędu.
To piekny artykuł ,tak ja tez bym radzila zostaw to ,zostaw Go….ale wiem u nas mówią..kochaczka ,gorsza jak sraczka…pszepraszam – życie.dziewczyno sluchaj tylko serca,i powodzenia ,bo widze ,ze rozum masz.