Ona: życie na morzu otworzyło mi oczy na moje małżeństwo, które…
Historii o morzu jest wiele. Każdy z nas słyszał, czy słyszy w domu morskie opowieści. A historie kobiet na morzu? Co prawda ta nie jest o przygodach morskich – choć zapewne Marta też ma ich sporo w zanadrzu, bo przecież jej praca to jej świat. Ta historia jest o walce kobiety o siebie, a morze…. no cóż chyba jej pomogło.
Historie czytelników, to dział otwarty dla nas. Wiele z nich nie dostaje się tutaj, bo wy piszecie tylko do mojej wiadomości, aby móc po prostu pogadać – co ja bardzo sobie cenię. To ogromne zaufanie i odpowiedzialność. Dziękuję. Ta historia publikowana jest anonimowo ale jak wszystkie inne, jest prawdziwa, nasza, wasza…A już się i tak zdarzyło, że po publikacji kilku z nich, życie ich bohaterów się zmieniło, bo gdzieś tam odezwali się do nich inni i pomogli, bo wiedzieli jak ( szczególnie działa to na naszej grupie FB >>>).
Jeśli miałabym dziś nie mieć tego miejsca, to to jest na pewno coś,co daje mi ogromną motywację – czyli wy. Od początku założyłam, że nie chcę mieć bloga o swoim życiu, ale dla siebie i innych. Takiego, który coś nam da, nauczy, pocieszy, wytłumaczy, pozwoli nabrać dystansu i zrozumieć, że nasze życie jest całkiem fajne i normalne….
Zostawiam Was z Martą…
Opowiem o swojej historii….
Swoją przygodę z pływaniem rozpoczęłam 8 lat temu.Miałam już synka i męża stacjonarnego. Pewnego dnia stwierdziłam, że może pójdę na kursy i zacznę pływać. I tak się zaczęło, machina ruszyła a ja rozpoczęłam wszystkie kursy i walkę, by dostać się na pierwszy statek.
Pamiętam jak dziś pierwszy mój kontrakt, wyjechałam na 8 tyg .Codziennie płakałam do poduszki i strasznie tęskniłam za synem. Poza tym środowisko na statku jest strasznie specyficzne, a my Kobiety mamy trochę ciężej.Trzeba się nauczyć funkcjonować wśród ludzi, których widzisz codziennie, każdy jest inny z innego środowiska. Nie ma wyjątkowego traktowania z powodu bycia kobietą.Pierwszy kontrakt w wielkich boleściach dałam radę, potem było coraz lepiej.
Życie na morzu otworzyło mi też oczy na moje małżeństwo, które skończyło się po 4 latach pływania . Mąż okazał się alkoholikiem i hazardzistą, który tracił wszystkie moje zarobione pieniądze. Za każdym razem jak wracałam popadaliśmy w coraz większe długi. Mimo starań, nie udało mi się uratować tego małżeństwa. Zrobiłam ten krok i złożyłam papiery rozwodowe, dalej pływając – by stanąć na nogi.
Cały czas miałam wsparcie w moich rodzicach, którzy opiekowali się synem, gdy mnie nie było.Nie wyobrażałam sobie by mój syn był z alkoholikiem i hazardzistą. Udało się, po wielkiej batalii, po roku czasu dostałam wymarzony rozwód, mogę zacząć wszystko od nowa. Pełna nadziei nowego życia cieszę się.
Nagle będąc na statku dowiedziałam się, że mój już były mąż popełnia samobójstwo. Kolejny cios od losu, tym razem dla mojego syna, bo przecież dla dzieci jacy by nie byli rodzice, to dzieci kochają całym sercem. Wróciłam z kontraktu, by być z dzieckiem, które już miało 6 lat. Udało nam się, syn naprawdę poradził sobie bardzo dobrze z całą sytuacją. Miłość moja, mojej rodziny pozwoliła mu przejść to wszystko w miarę normalnie, choć wiadomo, będzie to nosił w sercu już zawsze. Stracić rodzica w tak młodym wieku, to trudna sytuacja.
Wyszłam ze wszystkich długów stanęłam w końcu twardo na nogi i znów wróciłam na morze. Wolna singielka. I tak się stało, że trafiłam na statek, gdzie panowie dali mi popalić. Tam także poznałam mojego obecnego przyszłego męża, którego na samym początku nie lubiłam, a wręcz kłóciliśmy się cały czas. W myślach miałam cham i prostak. A coś w tym musiało być, bo jak kończył się kontrakt, to dzwoniliśmy do siebie będąc na lądzie. On też miał za sobą nieudane związki, aż po roku pływania ze sobą – zakochaliśmy się w sobie. Zamieszkaliśmy ze sobą od razu wracając z kontraktu. On spakował się i przyjechał do nas. Mój syn od samego początku pokochał go i zaakceptował. Wszystko zostawił dla nas i tak jesteśmy do tej pory razem.


On pływa, a ja jestem już na miejscu, bo obydwoje nie chcieliśmy pływać, a ja jestem w takim wieku, gdzie mogłabym jeszcze zostać mamą.Powiem Tobie Kasiu, że morze zmieniło moje życie całkowicie, nie żałuję niczego i jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi. Trochę znając specyfikę pływania jest mi łatwiej z zazdrością – jak on jest tam, i z tęsknotą – bo wiem że statek to nie wakacje.Kocham mojego marynarza.Czasem tęsknię za morzem ale tylko czasem, bo lubiłam moją pracę.
Komentarze (1)
Super historia! Aż chciałoby się więcej o niej przeczytać.