Nie zostawiaj mnie
Najgorsze co może się wydarzyć, to właśnie ta chwila, w której wykrzyczysz w niebo – Nie zostawiaj mnie, proszę! Z jednej strony na co dzień się o tym nie myśli, bo nie dałoby się funkcjonować, żyć normalnie ale trzeba o tym pamiętać, bo takie rzeczy się dzieją, marynarze nie wracają z morza.
I nie koniecznie skupiałabym się na katastrofach, choć one są bardzo traumatyczne dla rodzin, dla opinii publicznej. Tak było w przypadku wspomnianym miesiąc wcześniej El faro 34.
Wyjazd na morze ( nie urażając nikogo), to nie jest wyjście do biura i przejazd pociągiem do drugiego miasta. Wiadomo, że trzeba jakoś żyć i nie popadać w paranoje, strach. Bo absolutnie nie o to chodzi. Trzeb żyć normalnie, funkcjonować sobie na lądzie, na morzu.
O tyle o ile katastrof statków jest bardzo mało – przez lata zmieniły się statki, procedury, warunki pracy….o tyle na samych statkach czasem zdarzają się wypadki. Może akurat trasa przejazdu na statek nie należy do bezpiecznych, praca w krajach niebezpiecznych przecież też ma miejsce. Na samach statkach, szczególnie specjalistycznych – obywa się równocześnie kilka trudnych prac, które potencjalnie stają się zagrożeniem. W opinii publicznej panuje przekonanie, które raczej się nie zmiana- że tam mało co się robi, że to bardziej rejs wycieczka itp.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy dowiedziałam się przynajmniej o 4 wypadkach. Z czego dwa śmiertelne i dwa ciężkie. Prze ostatnie 13 lat związku z moim marynarzem przeżyłam też wiele trudnych chwil, gdzie bałam się o niego jak cholera. Zdarzyła się też sytuacja zagrażająca jego życiu. I nie ma tu znaczenia długość kontraktu. Liczy się statek, kraj , armator, rodzaj wykonywanej pracy. Chciałabym opisać te sytuacje ale oczywiste jest, że nie mogę.
Ataki piratów cały czas się zdarzają, prace na wysokościach, prace z gazem z ropą, prace pod wodą, szybkie rozładunki i załadunki w portach… do tego dochodzi 12 h dzień pracy, który często się wydłuża, bo alarm, bo meetingi, bo coś tam, stres.
Nie chodzi o to, abyśmy sie straszyli ale, żebyśmy zdawali sobie z tego sprawę i dbali o każdy wspólny dzień. Trudno mi utożsamić się z rodziną ofiary wypadku samochodowego, bo go nie przeżyłam. Jednak, gdy tylko dowiaduję się o wypadku na morzu, to serce pęka na pół, bo nie wiem jak bym zniosła coś takiego
Dlaczego o tym piszę ? W tych wiadomościach, które dostałam w ostatnim czasie o wypadkach, jedna jest naprawdę trudna. Spotkamy się na spotkaniach dla kobiet marynarzy, znamy się trochę, komentujemy na grupie, piszemy do siebie. I wiem, że właśnie jedna z nas w tym miesiącu pochowała swojego marynarza, który miał śmiertelny wypadek na statku. Jeszcze tak nie dawno witałyśmy się, rozmawiałyśmy. Ta dziewczyna zrobiła też wiele dla mnie i dla całej społeczności, zawsze otwarta, chętna do pomocy i bardzo kochająca swojego M. A teraz cierpi, została, sama, jej świat nagle się zawalił. Bardzo bym chciała, żeby wiedziała, że jesteśmy z nią, że może liczyć na każdą z nas. Nie chcę, aby odchodziła od nas. chciałbym ją pocieszyć wesprzeć. Dlatego też piszę tego posta, bo wiem, że na wasze słowa wsparcia można liczyć, że „D” to przeczyta i poczuje, że niezależnie od sytuacji jest jedną z nas. Łzy same płyną do oczu, gdy człowiek taką sytuację sobie wyobraża, a co dopiero gdy to się dzieje? „D” jesteś silna, wierzę, że dasz radę jesteś kochana, i bardzo…bardzo mi przykro, że straciłaś swojego marynarza.
Płyń, kochaj, tęsknij i nigdy mnie nie zostawiaj, wracaj do domu…
Komentarze (8)
Maciej Kapitan Żeglugi Wielkiej od 26 lat.
Dziewczyny, to, co piszecie, to wszystko prawda.
My się nie bawimy, my walczymy o życie.
Nie ma znaczenia, czy jesteś kucharzem, marynarzem czy kapitanem- wszyscy zależymy od siebie, jeden błąd i po ptakach- możemy za chwilę umrzeć wszyscy! Ja, na przykład, miejsca na błąd po prostu nie mam. Bo to kosztuje życie. Nikogo nie straciłem z załogi, ale straciłem żonę. Bardzo tęsknię. Pozdrawiam
Myślami jestem z Tobą ?
Jej… Cóż można rzec?? Nic Cię kochana teraz nie wyleczy z tego bólu. Musisz po prostu być bardzo silna i powoli,powoli zacząć się do tego okropnego bolu przyzwyczajać:(( To pozostawi rane na całe życie, ale pamiętaj że masz wokół siebie jeszcze innych, którzy Cię tak na pewno nie zostawia. Trzymaj sie i bądź silna!!! My marynarzowe prosimy, żebyś z nami tu została…może kiedyś przyjdzie taki dzień, że któraś z nas będzie mogła jakoś pomóc…
Kochana „D” trzymaj się dzielnie, jest ciężko, ale czas leczy rany… Tutaj każdy z osobna Cię wspiera, pamiętaj to tym
To straszne przeżycie, świat zawalił się i każda kolejna minuta życia straciła sens. A jednak życie toczy się dalej i trzeba zacisnąć zęby, otrzec łzy i kiedyś zacząc myśleć o sobie. Bardzo współczuję, łącze się w bólu i życzę wielkiej siły i wytrwałości. Czas podobno leczy rany ???
Droga „D” – wiedz, proszę, ze nie jesteś sama. Kierujemy ku Tobie nasze myśli pełne ciepła, wsparcia i ukojenia. Tulimy Cię do siebie i jesteśmy z Tobą.
Trzymaj sie. Myslami z Toba.
Jestem z Tobą