Historie czytelników

Nie zostawiaj mnie

Autor: 27 lipca, 2019 8 komentarzy

Najgorsze co może się wydarzyć, to właśnie ta chwila, w której wykrzyczysz w niebo – Nie zostawiaj mnie, proszę! Z jednej  strony na co dzień się o tym nie myśli, bo nie dałoby się funkcjonować, żyć normalnie ale trzeba o tym  pamiętać, bo  takie rzeczy się dzieją, marynarze nie wracają z morza.

I  nie koniecznie skupiałabym się na katastrofach, choć one są bardzo  traumatyczne dla rodzin, dla opinii publicznej. Tak  było w przypadku wspomnianym  miesiąc wcześniej  El faro 34.

Wyjazd na morze ( nie urażając nikogo), to nie jest wyjście do biura i przejazd pociągiem do drugiego  miasta. Wiadomo, że trzeba jakoś żyć i nie popadać w paranoje, strach. Bo absolutnie nie o to chodzi. Trzeb żyć normalnie, funkcjonować sobie na lądzie, na morzu.

O tyle o ile katastrof statków jest bardzo mało – przez lata zmieniły się statki, procedury, warunki pracy….o tyle  na samych statkach czasem zdarzają się wypadki. Może akurat trasa przejazdu na statek nie należy do bezpiecznych, praca w krajach niebezpiecznych przecież też ma miejsce. Na samach statkach, szczególnie specjalistycznych – obywa się równocześnie kilka trudnych prac, które potencjalnie stają się zagrożeniem. W opinii publicznej  panuje przekonanie, które raczej się nie zmiana- że tam mało co się robi, że to bardziej rejs wycieczka itp.

W ciągu  ostatnich dwóch miesięcy dowiedziałam się przynajmniej o 4 wypadkach. Z  czego  dwa śmiertelne i dwa ciężkie. Prze ostatnie 13 lat związku z moim  marynarzem  przeżyłam też wiele trudnych chwil, gdzie bałam  się o niego  jak  cholera. Zdarzyła się też sytuacja zagrażająca jego życiu. I nie ma tu  znaczenia długość kontraktu. Liczy  się statek, kraj , armator, rodzaj  wykonywanej  pracy. Chciałabym  opisać te sytuacje ale oczywiste jest, że nie mogę.

Ataki piratów cały czas się zdarzają, prace na wysokościach, prace z gazem z ropą, prace pod wodą, szybkie rozładunki i załadunki w portach… do  tego  dochodzi 12 h dzień pracy, który  często się wydłuża, bo alarm, bo meetingi, bo coś tam, stres.

Nie chodzi o to, abyśmy sie straszyli ale, żebyśmy zdawali sobie z tego  sprawę i  dbali o każdy  wspólny dzień. Trudno mi  utożsamić się z rodziną ofiary wypadku samochodowego, bo  go nie przeżyłam. Jednak, gdy tylko dowiaduję się o wypadku na morzu, to  serce pęka na pół, bo nie wiem jak bym zniosła coś takiego


Dlaczego o tym piszę ? W tych wiadomościach, które dostałam w ostatnim czasie o wypadkach, jedna jest naprawdę trudna. Spotkamy się na spotkaniach dla kobiet marynarzy, znamy się trochę, komentujemy na grupie, piszemy do siebie. I wiem, że właśnie jedna z nas w tym miesiącu pochowała swojego  marynarza, który miał śmiertelny wypadek na statku. Jeszcze tak nie dawno witałyśmy się, rozmawiałyśmy. Ta dziewczyna zrobiła też wiele dla mnie i dla całej społeczności, zawsze otwarta, chętna do pomocy i bardzo kochająca swojego  M. A teraz cierpi, została, sama, jej świat nagle się zawalił. Bardzo bym chciała, żeby wiedziała, że jesteśmy z nią, że może liczyć na każdą z nas. Nie chcę, aby odchodziła od nas. chciałbym ją pocieszyć wesprzeć. Dlatego też piszę tego posta, bo wiem, że na wasze słowa wsparcia można liczyć, że „D” to przeczyta i poczuje, że niezależnie od sytuacji  jest  jedną z nas. Łzy same płyną do oczu, gdy człowiek  taką sytuację sobie wyobraża, a  co dopiero gdy to się dzieje? „D” jesteś silna, wierzę, że dasz radę  jesteś kochana, i  bardzo…bardzo mi  przykro, że straciłaś swojego  marynarza.


 

 

Płyń, kochaj, tęsknij i nigdy mnie nie zostawiaj, wracaj do domu…

Podobał Ci się post?

Komentarze (8)

  • Maciej Kapitan Żeglugi Wielkiej od 26 lat.
    Dziewczyny, to, co piszecie, to wszystko prawda.
    My się nie bawimy, my walczymy o życie.
    Nie ma znaczenia, czy jesteś kucharzem, marynarzem czy kapitanem- wszyscy zależymy od siebie, jeden błąd i po ptakach- możemy za chwilę umrzeć wszyscy! Ja, na przykład, miejsca na błąd po prostu nie mam. Bo to kosztuje życie. Nikogo nie straciłem z załogi, ale straciłem żonę. Bardzo tęsknię. Pozdrawiam

  • Myślami jestem z Tobą ?

  • Jej… Cóż można rzec?? Nic Cię kochana teraz nie wyleczy z tego bólu. Musisz po prostu być bardzo silna i powoli,powoli zacząć się do tego okropnego bolu przyzwyczajać:(( To pozostawi rane na całe życie, ale pamiętaj że masz wokół siebie jeszcze innych, którzy Cię tak na pewno nie zostawia. Trzymaj sie i bądź silna!!! My marynarzowe prosimy, żebyś z nami tu została…może kiedyś przyjdzie taki dzień, że któraś z nas będzie mogła jakoś pomóc…

  • Kochana „D” trzymaj się dzielnie, jest ciężko, ale czas leczy rany… Tutaj każdy z osobna Cię wspiera, pamiętaj to tym

  • To straszne przeżycie, świat zawalił się i każda kolejna minuta życia straciła sens. A jednak życie toczy się dalej i trzeba zacisnąć zęby, otrzec łzy i kiedyś zacząc myśleć o sobie. Bardzo współczuję, łącze się w bólu i życzę wielkiej siły i wytrwałości. Czas podobno leczy rany ???

  • Droga „D” – wiedz, proszę, ze nie jesteś sama. Kierujemy ku Tobie nasze myśli pełne ciepła, wsparcia i ukojenia. Tulimy Cię do siebie i jesteśmy z Tobą.

  • Trzymaj sie. Myslami z Toba.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *