Podróże

No to popłynęłam.

Autor: 29 września, 2020 Zostaw komentarz
 
Kto zrozumie pracę, życie na morzu?
My żony, partnerki bardzo się staramy rozumieć, mamy wiedzę o tej pracy, o tym jak się na tym morzu funkcjonuje. Żyjemy tym życiem. Jednak zawsze będą to z reguły nasze wyobrażenia, a nie doświadczenia. Funkcjonujemy w totalnie różnych światach i staramy się je łączyć na odległość. Jednak nie są do końca naturalne takie sytuacje jak ta, gdzie opowiadasz jak minął ci dzień, jak szef wkurzył, że zebranie było w szkole i trzeba popracować z dzieckiem, że mleko ci się rozlało w lodówce i dodatkowa godzina na czyszczeniu. Gdy on w tym czasie jest na wachcie, żyje w pracy, wyzwaniami, nie gotuje, nie wychodzi nigdzie. Jego rytm dnia determinują wachty i zupełnie totalnie inne życie.  Albo odwrotnie. On chciałby się czegoś dowiedzieć coś pomóc, być choć trochę bliżej rodziny, a w rzeczywistości zaczyna dzień, gdy rodzina go kończy i wymiana informacji jest szczątkowa. Powielając taki schemat przez lata, nawet my możemy wejść w rutynę i zapomnieć, że te nasze życia są inne. Możemy przestać rozumieć tę drugą połówkę, a niestety zacząć wymagać, żeby to ona rozumiała nas. I to nas może zgubić. Warto, aby każda ze stron starła się zrozumieć drugą, a nie tylko oczekiwała zrozumienia. Nie możemy tylko oczekiwać zrozumienia, pomocy ponieważ ŻYJEMY TOTALNIE INACZEJ GDY JESTEŚMY OSOBNO, a niestety potrafimy o tym zapomnieć.

Wydawało mi się, że naprawdę po tylu latach wiem bardzo dużo, że dużo rozumiem…okazało się , że tak nie jest. Taki związek to praca na wielu płaszczyznach, dlatego z racji rozwijania swojej małej pasji, postanowiłam wybrać się na pełne morze. I decydując sie na rejs  jachtem, absolutnie nie przypuszczałam, że taki rejs będę w stanie w jakikolwiek sposób odnieść do pracy mojego M.
Płynęłam z ludźmi, których wcześniej nie znałam jachtem z Jastarni na Bornholm. Przepłynęłam Bałtyk. To było niesamowite doświadczanie. Miałam swoje kryzysy, chciałam wracać do domu, ale płynęło się dalej. Mieliśmy trudne warunki pogodowe. Powrót z Helu do Jastarni był w stylu chorwackim, reszta raczej przypominała morze północne. Dopłynęliśmy na Bornholm, gdzie na miejscu po kilku godzinach snu, postanowiliśmy wybrać się (mimio zmęczenia) na wycieczkę rowerową – ta też miała swoje przygody.
To co najważniejsze jednak to fakt, że pierwszy raz byłam na pełnym morzu, bez lądu w tle, nocne wachty, współpraca, noce na morzu, choroba morska, trudne warunki, kryzysy, męski świat 5 facetów i my 2 babki, planowanie trasy, ster…
Cudowne gwiazdy i droga mleczna(tylko na pełnym morzu jest tak pięknie widoczna), praca w deszczu, wysokie fale, przechyły, wypadanie z koi, morskie opowieści, inne rozplanowanie doby, walka z wiatrem i falą… I tak można wymieniać i wymieniać. Ale, to co było też mocno odczuwalne, to to, że bardzo trudno żyć życiem lądowym będąc na morzu. Pomijając problemy z zasięgiem. Tam jest załoga, tam jest cel, tam  jest praca. Tam czas płynie od wachty do wachty. Sprawy lądowe zostały na lądzie.
Marynarze będąc na morzu próbują żyć dwoma życiami na raz. A to jest bardzo trudne dodatkowo starają się być w jakiejkolwiek formie z nami. A żyją tylko wyobrażaniem o naszym samodzielnym życiu tu, tak jak my o ich życiu – tam. I to nam musi  wystarczyć. Absolutnie też żadna kobieta M musi zaliczyć rejsu , żeby być bliżej marynarza(chociaż polecam:-) ). Wystarczą małe kroki, takie jak: rozmowa, pytanie się o niektóre sprawy statkowe, literatura tematyczna, filmy tematyczne…..
Ktoś zaraz powie ” ale to działa w dwie strony”. Niech on też stara sie mnie rozumieć, niech nie bagatelizuje tego mojego ” samotnego życia”.

No pewnie! I będzie mieć rację, to zawsze działa w dwie strony. Tu akurat piszemy o tym byciu na morzu. Jednak warto wrócić do początku czyli ”

Warto, aby każda ze stron starła się zrozumieć drugą, a nie tylko oczekiwała zrozumienia.
Mimo, że nie był to statek, to w zrozumieniu życia na morzu, w zrozumieniu mojego męża jestem dziś o milion kroków dalej, choć jeszcze bardzo daleko za nim. Życie na morzu nie jest dla wszystkich. Trzeba, to przeżyć.
 
 

Ja jestem mega szczęśliwa, że mogłam żeglować i już wiem, że będę wracać tam gdzie lądu nie widać.
Dziękuję całej załodze i super Kapitanowi Jankowi.
Nasza rejs to rejs stażowy. Jastarnia-Bornholm-Hel- Jastarnia.

Takie przygody tylko z www.akademiajachtingu.pl


 

Podobał Ci się post?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *