NIE WYPADA MI …
Są rzeczy, których kobiecie robić nie wypada, takie których robić absolutnie nie może… a jak jest partnerką marynarza czy inną kobietą, która na co dzień nie przebywa ze swoim mężczyzną – to już w ogóle ma przerąbane.
Kobieta absolutnie powinna mieć to w swojej świadomości i codziennie myśleć, pamiętać o tym czego nie może i ……
Kobieto, żono, dziewczyno, matko nie wypada ci przecież:
Wychodzić na spotkania ze znajomymi, koleżankami. A co, jak będą tam mężczyźni? Wstyd.
Tych samych ludzi zapraszać do domu gdy M nie ma, bo jak to?
Niezbyt mile widzenie jest, abyś się rozwijała. Pamiętaj jesteś już żoną, masz obowiązki.
Gdy M wraca nie wypada ci już chodzić na ulubione zajęcia, kursy dokształcające, czy inne cykliczne wydarzenia. Skoro wrócił, to powinnaś być z Nim .
Pamiętaj, nie możesz też zostawić Go samego z dziećmi. Bo jak on sobie poradzi? Przecież nie było Go tyle czasu, nie poradzi sobie (biedak).
Nie wolno ci podejmować samej ważnych decyzji dla rodziny. Nie spytałaś M? A co Ma na to? Czy M wie ?
Oczywiście: po co Ci praca? Jeśli masz za co żyć, to po co ci ta praca? Chcesz się rozwijać? Zajmij się dziećmi albo lepiej mężem.
Nie wypada też zbytnio się stroić. Wiesz po co masz kusić innych mężczyzn?
Klub? Chcesz iść na imprezę? Absolutnie nie wypada ci chodzić w takie miejsca bez partnera.
Absolutnie, gdy M jest w morzu czy w domu, nie wypada Ci samej wyjeżdżać. Każdy termin jest zły. Co inni powiedzą? On w morzu, a Ty na wycieczki jeździsz? On w domu, a Ty sobie sama wyjeżdżasz? Wyjazd służbowy? Po co Ci to?
Nie wolno ci zorganizować sobie odpoczynku. Co ty masz do roboty cały dzień? Przecież tylko jesteś z dziećmi, tylko chodzisz do pracy
Pomoc niani, babci to przegięcie. Nie dość, że nie pracujesz (albo jak pracujesz, to tym bardziej bo dzieci mamy nie widzą), to jeszcze opiekunka?
Tęsknisz? Nie wypada Ci „marudzić”. Przecież on zaraz wróci. Inne kobiety też tak mają, bo ich facet wraca po 18.00 do domu. To już tak późno, że go nie widzi.
Nie wypada ci korzystać z pomocy do sprzątania, ogrodu itp. No pewnie, masz kasę, to płacisz. Nie za łatwo? Co z tego, że jesteś chora, masz złamaną nogę albo pracujesz po 12h i nie masz siły?
Nie wypada ci się cieszyć i być spełnioną. Ty musisz być wiecznie stęskniona i rozczarowana takim życiem, bo jak nie, to Go nie kochasz, co z Ciebie za żona? A gdy tęsknisz to też ci nie wypada – bo co wtedy z ciebie za żona? Wieczna dama użalania się nad sobą.
Absolutnie nie wolno ci mieć gorszych dni, ani być zmęczoną gdy wrócił M. Przecież on jest w domu, to i każdy dzień powinien być wielką radością. Ciesz się , nie marudź i zapomnij o swoich emocjach.
Kobieta absolutnie powinna mieć to w swojej świadomości , pamiętać, że tego „nie może” i …… ROBIĆ TO WSZYSTKO !!!
Przecież wystarczy sobie powyższe punkty przeczytać na głos. Czy nie brzmi to głupio???
To taka abstrakcja, bo ile razy same złapałyśmy się na takiej myśli. „Chyba tego nie mogę albo nie wypada mi jak on jest w morzu” (i żeby było jasne nie mówimy tu o rzeczach z natury złych typu zdrada, oszustwa itp)?
Przysięga małżeńska brzmi: Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz , że cię nie opuszczę…(choć to można pod kątem marynarzy trochę nagiąć i złożyć reklamację 🙂 bo co chwile opuszczają te swoje kobiety). W tej przysiędze nigdzie nie ma o posłuszeństwie, obowiązkach, rezygnacji z siebie i swoich planów itp.. To czemu tak myślimy ? Związek, jakiegokolwiek typu, nigdy nie powinien oznaczać końca świata. To po prostu związanie się z drugą osobą, która nam w tym życiu będzie towarzyszyć. To dlaczego tak jest, że kobiety w Polsce narzucają sobie ograniczenia? Skąd one się biorą ?
Pomińmy już fakt, że nasze otoczenie i rodzina uważa, że nam coś tam nie wypada. Szczególnie młodym mężatkom. Najlepiej siedź kobieto w domu , patrz w okno i czekaj i ciesz się, że w ogóle masz męża, bo mogłaś być sama! Znamy ten typ, prawda? Ale tu chodzi o to, że my same tak myślimy, czy też taka myśl potrafi nam zaświtać w głowie.Czy naprawdę chcemy sobie narzucać te ograniczenia? Nie wypad to: kłamać, oszukiwać, kraść itp. Dlatego wywalmy z głowy, albo chociaż spróbujmy wywalić te dziwne punkty z naszej głowy.
Kobieta marynarza, to od samego początku samodzielna i niezależna osoba, która nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. I owszem miłość, partner, tęsknota – to wszystko gra, tak ma być. Jednak stawianie sobie ograniczeń z powodu tego, że jesteśmy w związku z marynarzem, czy w jakimkolwiek innym – nie powinno mieć miejsca. Taka relacja to nic innego jak – NOWE MOŻLIWOŚCI.
To nie małżeństwo jest celem kobiety, to nie ono ją definiuje, to nie związek czy rozwód – tylko ONA sama. Im szybciej zrozumiemy, że odległość nie jest ograniczeniem a „zbawieniem” dla nas, tym łatwiej będzie nam żyć dla siebie i kochać i być szczęśliwą z naszej relacji z mężczyzną. Naprawdę !!! Bo nie ma innego takiego związku, który daje nam tyle przestrzeni zarazem dając tyle miłości. Który daje nam tyle tęsknoty, ale też masę szczęścia. Daje niezależność, dając partnerstwo. Korzystajmy z tego!!
Gorsza wersja to ta, gdy nasz partner nam te punkty wylicza. Bo jeśli marynarz ma wkodowany w głowie tryb władcy i chce kontrolować i ograniczać albo „nie pozwalać” żonie/dziewczynie na życie, to warto pomyśleć czy się nam nie trafił wadliwy egzemplarz (Ale ważna uwaga: To działa w dwie strony- my też nie zakazujmy. O tym w innym poście). Owszem, im może być trudniej zrozumieć, dać swobodę, ufać…Są daleko, są zamknięci w swojej puszce i są cały czas w pracy…ale to nie zwalnia z partnerstwa. Bo ich wyjazd nie zmienia podejścia kobiety do swojego marynarza. Z reguły wzmacnia tylko miłość i niezależność tej kobiety. Co tak naprawdę daje lepszy efekt dla związku niż zaborczość. A od presji psychicznej wobec kobiety blisko jest do przemocy psychicznej, co może zniszczyć człowieka i miłość oczywiście. Wykorzystywanie odległości do ograniczania przestrzeni indywidualnej cały czas jest w naszych związkach w małym bądź większym stopniu. Ale może to my pokażmy drogę tej „rewolucji” i uświadommy partnera, że im więcej zaufania i legalnego szczęścia w byciu osobno, tym lepiej będzie nam potem razem.