7 BANAŁÓW POTRZEBNYCH DO ŻYCIA Z MARYNARZEM
Bycie żoną, bycie w związku w ogóle, wymaga pewnej pracy. Bo i owszem, początkowo najadamy się miłością oraz stanem zakochania i to pozwala nam na wspólną radość. Jednak z czasem przychodzi już rzeczywistość, w której wychodzą na jaw wady bycia w związku, wady drugiego człowieka, jego stylu bycia czy osobowości. No i tu zaczyna się pracowanie nad wspólną relacją. A z tym bywa rożnie. Raz łagodnie, raz na ostro. Raz jest się szczęśliwym, a raz mniej. Gdy do tego wszystkiego dorzucimy element życia z marynarzem, którego przynajmniej połowę roku z nami nie ma – tu zaczyna się robić niezły mix. I tu trzeba wziąć w garść wszystko to, co nam w życiu przeszkadza, przemielić kilka razy i przetrawić. Związki są zagadką, a takie z marynarzem – czyli z ciągłą rozłąką w tle – są hardcorem. Nie każda kobieta się do nich nadaje. I absolutnie to nic złego. Bo każdy z nas stworzony jest dla innej osoby. I jakby to ująć w miarę ciekawie? Jest kilka banałów, bez których taki związek nie przetrwa. To absolutne minimum. Jeśli nie przystaniemy na te warunki, jeśli nie zaakceptujemy, nie ogarniemy tego w głowie i w swoim nastawieniu, to zostaniemy zjedzeni – żywcem. I się nie uda.
1. SZACUNEK – to jest najważniejsze. Ale nie chodzi tylko o to, że my szanujemy drugą stronę, ale ona też nas. Czyli my musimy mieć szacunek do siebie i nie dać sobą poniewierać. Szanować siebie i to co robię. Często jest to poświecenie swoich planów na rzecz pływania. To się zdarza bardzo często. Musimy siebie za to szanować. Za to, że jestem mamą i opiekuję się dziećmi albo moja praca nie jest czysto zarobkowa, albo, że pracuję bardzo dużo i przez to nie zawsze daję radę ze wszystkim. Nie jestem też służącą na każde skinienie, która obsługuje marynarza, gdy wraca. NIE. Szanuję siebie i jestem świadoma swojej niezależności jako człowiek – cokolwiek bym robiła. Czyli bez szacunku do samej siebie – nie uda się.
2. ZAUFANIE – to jest maksymalny banał. Ile można o tym słuchać? A jednak. W takim związku nie ma miejsca na chore intrygi, sprawdzanie telefonów, chorobliwą zazdrość. Na starcie, tego zaufania musi być dużo więcej, dane jest na kredyt. Ale ono pozwala nam spokojnie żyć. I robi dużo miejsca miłości. Jeśli ktoś ma skłonności do szpiegostwa czy natarczywego wypytywania o wszystko i wszystkich, to raczej może się skończyć nieciekawie. Odległość tu wcale nie pomaga. Tu zaufania musi być całe morze.
3. PRZESTRZEŃ – to jeden z priorytetów. Dawanie sobie przestrzeni. I pomijam tę ogromną przestrzeń kiedy jesteśmy osobno. O nie, nie, nie. Tu chodzi o to, że gdy jesteśmy razem też musimy o to dbać. Mimo tak długiej rozłąki, dajemy sobie swobodę. On potrzebuje trochę czasu dla siebie i ja. Nie rezygnujmy ze swoich rytuałów, pasji, zajęć bo marynarz wrócił. Dbajmy o to. Bo to w jaki sposób dbamy o siebie wpływa na naz związek.
4. ODPORNOŚĆ NA ZMIANY – tak, tej odporności można się nauczyć. Początkowo jest szok. Chociażby wakacje zaplanowane rok wcześniej diabli biorą bo jest kontrakt, bo trzeba teraz jechać w morze i już. Albo odwrotnie: miał być w pracy jeszcze miesiąc, a tu wraca za tydzień i też harmonogram dnia pada. To takie ogólniki. Ale trzeba mieć świadomość, że zmian będzie sporo i będą często. Trzeba się nauczyć na nie odpowiednio reagować i akceptować. Bez tego będziemy na wiecznym wku…niezadowoleniu.
5. SAMOREGENERACJA – to taki magiczny banał. Ale to działanie według hasła: Sama sobie sterem, okrętem, żeglarzem, ale zawsze z marynarzem. Trzeba pamiętać, że pierwszą w kolejności osobą, na którą będę mogła liczyć, będę JA sama. I czy M akurat jest, czy Go nie ma, to ja muszę mieć zdolność regenerowania siebie, swoich stanów, przytulania siebie, pocieszania i doprowadzania do użytku publicznego. JA sobą rządzę i sobie nakazuję. Smutno mi? Ok, ale góra jeden dzień. Dalej musi być inaczej, bo życie czeka.
6. MIĘKKIE SERCE, TWARDA DUPA – ten banał trudno jest realizować. Bo jednak powinnam mieć więcej czułości i zrozumienia. Tęsknota wzmacnia romantyzm w związkach, więc działa to całkiem pożytecznie, ale przy tym wszystkim nie mogę być naiwna, muszę mieć oczy otwarte, mieć życiowo twardy tyłek – i już.
7. MIŁOŚĆ – no to jest już największy banał. Ale przykro mi, bez niego nie przetrwamy. Jeśli nie kocha się drugiej osoby, z którą płynie się przez życie, to cokolwiek by się nie robiło – to się nie uda. Miłość, miłość i miłość. Bez niej to może być tylko układ.
Nie ma co tutaj bajerować. Kobieta musi być mocniejsza, aby w takim związku być. Albo inaczej – wszystko jest kwestią nastawienia. Podobno jeśli sobie mocno postanowimy, że np. Nie będę płakać po nocach i narzekać na swoje życie – to tak będzie. Trzeba patrzeć zawsze w drugą stronę. Może zamiast lamentu: O, jak mi źle, jak mi smutno, jestem taka samotna, On gdzieś na końcu świata…Przełączmy się na prostą radość: O, jaka jestem szczęśliwa, że mam udany związek, że się kochamy i nasz wspólny czas jest dla mnie najważniejszy. Jeśli będziemy mieć tę zdolność, która pozwala nam wpływać na siebie i swoje myślenie, to będzie extra!!! Plus nasze 7 banałów oczywiście.
BO ŻONA/DZIEWCZYNA MARYNARZA OGARNIA:
✔️Niespodziewane przyjazdy i wyjazdy.
✔️Zmiany i Podmiany.
✔️Dzieci z tatą i bez taty.
✔️Wakacje i święta w rożnych terminach.
✔️Pracę, dom i zwierzęta.
✔️Miesza smutek z radością.
✔️Zawsze ma plan B.
✔️I na pewno nie poddaje się:-)
To prawdziwa Królowa Chaosu
Chcesz Kubek? Kliknij na zdjęcie!!
Komentarze (3)
Myślę, że to każda kobieta, która dzieli rodzinę z czymś tak pięknym jak kariera.
Święta prawda! Najważniejsza jest miłość, elastyczność i twarda dupa.
dokładnie idealne podsumowanie:-)