Związki

Umówiliśmy się w hotelu.

Autor: 15 czerwca, 2018 2 komentarze

 

Umówiliśmy się w hotelu, bo gdzie indziej? W domu? W domu wszystko jest po domowemu, trudno jest się oderwać od myśli na temat rodziny, obowiązków. W domu jest uroczo, jest ciepło domowego ogniska, chaos przyjazdów i wyjazdów. Czasem też czas jakoś tam szybciej leci. A gdzieś dalej, w nowym miejscu z przystojnym mężczyzną…zupełnie inaczej. Chwile warte zapomnienia.

 

Umówiliśmy się właśnie tam. W małym hoteliku nad jeziorem. Pojechaliśmy razem samochodem. Już było czuć luz i przekonanie, że to będzie naprawdę miły czas. Oczywiście, żeby nie było tak pięknie, poprzedziliśmy to sprawami, które musieliśmy  załatwić w okolicy. Jednak powrót do domu nie był w planach . To  było jakieś 1,5 dnia, ale od razu można było odczuć, że czas zwolnił. Ktoś kolację podał, telefony nie rozpraszały… Kilkukilometrowy spacer wcale nas nie zmęczył. Była cisza. Nie trzeba było nigdzie iść. Tylko my. A dom nas nie rozpraszał, nie angażował w nic. Było wino, gwiazdy i inne szmery-bajery. Oczywiście w tym hotelu spotkałam się z moim własnym osobistym marynarzem. To taka mini ucieczka, wykorzystywanie czasu, łapanie chwil. Randka – po prostu. I  jasne, że czasem organizacja przewyższa, wydawałby się – sens, tego wszystkiego. Jednak każde takie chwile, tworzą wspomnienia i wzmacniają więź. W takich zwykłych dniach pojawiło się pytanie: dlaczego by nie zaszaleć? Gdy byliśmy mocno młodzi, gdy studiowaliśmy i pracowaliśmy równocześnie, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem.  Wyjazdy w morze łamały nam serca, a dni bez siebie dłużyły sie mega mocno. Do szczęścia wiele nie potrzebowaliśmy. Wyjazdy, wyjścia do kina czy restauracji były rzadkością, gdyż nasz budżet był bardzo ubogi.

Do dziś pamiętam dni, to byłe te wyjątkowe…

Gdy braliśmy scrabble i szliśmy do Contrastu (knajpka w Gdyni – wszyscy ja znają, tam zawsze masa mundurków z AM siedziała ) zamawialiśmy jedno, czy dwa piwa ( bo najtańsze) i siedzieliśmy przez kilka godzin, rozgrywając kolejne partie, a ja zawsze przegrywałam. To chyba jedne z najlepszych moich wspomnieni z czasów tylko MY.

I dalej…

Gdy na śniadanie do łóżka dostawałam jajecznicę, albo parówki (swoją droga mój M może zrobisz mi w końcu śniadanie do łóżka ?)

Gdy kłóciliśmy się o to, kto będzie mył naczynia (zmywarki nie mieliśmy),  i wiele innych takich pierdół.

Gdy pożyczaliśmy rowery od rodziny, żeby pojechać na wycieczkę( własnych nie mieliśmy).

Gdy nam się 50 raz rozkraczyło auto ( 20 letnia skoda – torpeda, moja wspaniała, tęsknię za nią ).

Oboje ciężko pracowaliśmy i studiowaliśmy.  Ale randki zaliczaliśmy obowiązkowo. Jeździliśmy też w to miejsce, gdzie teraz umówiliśmy się w  hotelu, gdzie budujemy swoją przyszłość. Gdzie znamy każdy kąt, a jednak jest inaczej – jest pięknie i spokojnie…..

***

Gdy wraca marynarz z morza, to obowiązkowo musi wgryźć się w klimat domowy. Posprawdzać co zmieniło miejsce w szafkach, gdzie znowu babka morska zrobiła mu przemeblowanie, czy przypadkiem nie wydała jego ulubionych ( 5 letnich) T-shirtów. Musi poznać problemy i radości dzieci, przegadać z nimi całe dnie, iść na rower, na lody…Musi przestawić się na tryb rodzina ( co nie wszystkim oczywiście wychodzi).

 

 

 

Dobra, jest udało się – tryb rodzina działa. Co dalej?  Jakaś forma codziennej monotonii może dopaść, ale to też nic złego, to pozwala wrócić do rzeczywistości ze świata morza  – im, a nam – ze świata samotnego podboju planety.

Potem pojawia się wielkie pytanie o Nas? O Nas jako parę, związek, miłość. Bo skoro, (optymistycznie zakładając ) wszystko inne działa, to czas skupić się na sobie. No właśnie. Rodzina to  jedno, a my związek –  para, ludzie , którzy chcą się razem starzeć  – to  drugie. Jak  łatwo my o tym zapominamy. Proste i oczywiste jest to, że nic samo się nie zrobi. I My też. Jeśli całkowicie zapomnimy o trybie My  – to klops.  Nic z tego nie wyjdzie. Z  czasem tylko złość na siebie i wieczne pretensje.

Naprawdę rodzina dzieci, to wszystko  jest na piedestale, to  tworzymy wspólnie, ale jeśli w tym wszystkich nie ma Nas…to reszta nie będzie trwać, będzie sie szybciej, bądź wolniej – rozpadać. Logiczne prawda?

Sposobów na Nas jest wiele. Jednak punktem wspólnym zawsze bedzie  czas, który spędzamy razem . I wiadomo, że jest pęd, obowiązki. Ala na siebie wzajemnie, ten czas zawsze trzeba znaleźć. Nie z dziećmi, nie z dziadkami – tylko My. I nawet jeśli, to jest tylko godzina/dwie w tygodniu – niech jest, bo są nasze.

Każdy ma inne sposoby. Wcale nie ma tak, że to ona leży i czeka, aż książę z bajki zorganizuje  randkę,  czy zapewni jakąś rozrywkę. Zawsze dwie strony się starają. Od kobiety może wyjść wiele ciekawych pomysłów. Wszystko według zasady: płyń, tęsknij, kochaj a jak wrócisz, to szalej ze mną szalej ….

To może być obiad w środku dnia – gdy dzieci w szkole, seks poza domem, koncert, wypad na 24h, na kilka dni, wieczorne kino, czy wspólny spacer… wszystko w myśl, że nic bez nas się nie wydarzy. Jeśli runiemy My, jako para –  runie wszystko co tworzymy. Pewnie to banał,  i co z tego. Ilu ludzi o tych banałach zapomina? Mam ją/ jego i teraz jakoś to zleci do  śmierci samo. A tu znowu środkowy palec od życia. Bo  jeśli nie chcemy się rozwodzić w przyszłości, to róbmy coś. A przede wszystkim nie zapominajmy, że jesteśmy MY.

Mówisz, że twój M nie jest taki, że nigdzie nie byliście, że nie macie wspólnych celów. Stwórz je. Ty też możesz przecież. A jeśli on ma, to raczej gdzieś, interesuje się tylko swoimi sprawami a nie tobą. To po co taki facet, żeby był? No way! Ruszajmy  się dziewczyny do życia, do miłości, bo nam ucieknie wszystko.

 

Torba Pani Marynarzowa>>>

Morska Para z grafiki powyżej >>>

Podobał Ci się post?

Komentarze (2)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *