Być jak żona marynarza.
Witam wszystkich w Nowym Roku. Niestety nie zaczął się on dobrze dla polskich marynarzy, którzy zaginęli w wyniku tragicznego wypadku statku Cemfjord. Z rodzinami i bliskimi jesteśmy całym sercem w tych trudnych dla nich chwilach.
Morze – otwarte dla wszystkich i nie dochowujące wierności nikomu /Joseph Conrad – Zwierciadło morza/
W najbliższych dniach na blogu kilka słów na temat bezpieczeństwa w pracy na morzu. Tymczasem w piątkowym Dzienniku Bałtyckim artykuł, który oddaje całą prawdę na temat obecnej sytuacji polskich marynarzy. Kogo jeszcze obchodzą polscy marynarze, poza ich żonami.
A dziś zapraszam Was do przeczytania mojego artykuły, który ukazał się w ostatnim Imperium Kobiet. Kilka słów o związkach, relacjach partnerskich z perspektywy żony marynarza jednak z przeznaczeniem dla wszystkich kobiet.
Dziękuję Imperium Kobiet i redaktor naczelnej Ilonie Adamskiej za opublikowanie tego tekstu i za zaufanie.
Dziękuję również Made by Em za zdjęcia. Wkrótce na blogu efekt naszego ostatniego wspólnego projektu czyli sesja foto „Stop stereotypom”
Być jak żona marynarza
Nie wiem, czy modą, czy też marzeniem dzisiejszej kobiety jest bycie singielką albo inaczej, nie-bycie czyjąś żoną. Mam wrażanie, że wśród młodych dziewczyn istnieje przekonanie, iż założenie rodziny wyklucza sukces. Być silną i niezależną kobietą w wieku 30 lat to cel, do którego się dąży. A małżeństwo i dzieci już niekoniecznie oznaczają ten popularny „sukces”.
Fot. Emilia Kuś – Made by Em
Trzeba zrezygnować z pracy na pewien czas, poświęcić się mężowi, rodzinie, a gdzie w tym wszystkim „ona”? Niestety w Polsce panuje jeszcze przekonanie społeczne, że żona i matka nie jest już mile widziana jako kobieta sukcesu, kobieta spełniona. Niechęć do stałych związków i zakładania rodziny wynika właśnie z wpojonych przez poprzednie pokolenia przekonań czy zasad, jak taka rodzina powinna wyglądać. Oczywiście to wszystko się zmienia, jednak zbyt wolno.
Jako autorka bloga dla żon marynarzy, które na co dzień żyją troszkę inaczej od innych, zaczęłam mocno obserwować ludzi, ich podejście do związku, sukcesu i małżeństwa. Jednym z wniosków, jaki mi się nasunął, było stwierdzenie, że właściwie każda kobieta powinna mieć męża marynarza. Dlaczego? No właśnie, bo to spełnienie jej wszystkich potrzeb. Z jednej strony trochę singielka: śpi sama, problemy rozwiązuje sama i radości przeżywa sama. Ma czas na pracę, na realizację swoich marzeń, potrzeb, nikt jej nic nie wytyka. Nie musi swojemu partnerowi prać, prasować, gotować. Z drugiej zaś strony, gdy mężczyzna jest w domu to: spełniona, niezależna żona. A pobyt marynarza w domu to często wieczna randka.
Obowiązki domowe i problemy związane z organizacją życia domowego nie przeważają nad relacją. Mocno docenienia się wspólny czas. Pierdoły nie mają takiego znaczenia. O monotonii nie ma mowy. Nie ma też wytykania, zabraniania czy ograniczania przestrzeni życiowej. Oczywiście jeżeli obie strony mają podobne podejście i przekonania.
Na pewno nie jest to typowy polski związek. A bycie żoną marynarza uczy bez wątpienia życia razem, będąc osobno. To pozwala na lepsze zrozumienie siebie i wzajemnych potrzeb. I tak właśnie życie toczy się na zmianę – raz singielka a raz szczęśliwa żona. Dwa w jednym!
Sam zawód marynarza zmienił się mocno na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Nie trzeba wyczekiwać po 9 miesięcy na męża bez możliwości kontaktu. Są połączenia internetowe telefoniczne, które są podstawową formą komunikacji między partnerami. Kontrakty są krótsze – 1-4 miesięcy (zdarzają się dłuższe, ale to wyjątki). To wszystko wiele ułatwia i odpowiednio wykorzystane pozwala zbudować naprawdę fantastyczny związek partnerski.
A kim są dziś żony marynarzy? To zwykłe dziewczyny. Nie koniecznie to te panie z opowieści, które nic innego nie robią, tylko wydają pieniądze zarobione przez mężów, posiadające kochanka na każdą okazję. To aktywne zawodowo, szczęśliwe żony i matki. Jedne pracują, inne poświęcają się swoim pasjom, jeszcze inne dzieciom. Jednak każda z nich dokonała wyboru swojej drogi, uwzględniając własne potrzeby. Na blogu czy portalu społecznościowym dla żon marynarzy widoczna jest wspólnota i podobne podejście do wielu spraw. Wystarczy czasami hasło typu „jadę na myjnie umyć auto” i każdy wie, że oznacza to przygotowania do powrotu i radość. Nie trzeba zbyt wiele tłumaczyć. Czy też przekonywać (jak innych ludzi), że mąż nie ma kochanki w każdym porcie. Jest to grupa, która się rozumie, wspiera i nie ocenia wzajemnie.
Zaufanie i rozmowa to podstawy, bez tego nie można być żoną marynarza i cieszyć się z tego. I wierzę, że to też podstawy każdego innego związku. Czasami po prostu najtrudniej zrozumieć najprostsze. Oczywiście nie zawsze jest łatwo. Bo ta część bycia singielką niesie ze sobą dużą odpowiedzialność, chociażby za dzieci. Jest to codzienność w samotności i nie raz trzeba borykać się z problemami w pojedynkę. To nie jest dla wszystkich. Trzeba mieć silną osobowość i umieć rozsądnie tęsknić. Bo tak wygląda całe życie żon marynarzy, a nie tylko jego fragment. Święta, urodziny, ważne wydarzenia, porody – trzeba być przygotowanym na przeżywanie ich w pojedynkę. Trzeba być twardzielką, a przy tym mieć jeszcze bardzo dużo miłości i zrozumienia.
A na czym polega sukces? Na znalezieniu własnego szczęścia i utrzymaniu go. Żony marynarzy wiedzą, że nie można patrzeć na opinie innych, które często hamują rozwój człowieka czy też niszczą szczęście w ich związku. A uwierzcie mi, że można osiągnąć sukces, spełnienie i być w szczęśliwym związku, mieć rodzinę. Nie oznacza to bycia gorszą matką czy żoną. Schematy? Po co je powielać? Każdy powinien szukać swojej ścieżki, a ludzi, którzy źle życzą zostawiać daleko w tyle. I dlatego każda kobieta powinna być jak żona marynarza… Kwestia niesztampowego podejścia.
Bardzo się cieszę, że mogłam napisać kilka słów dla Imperium Kobiet. To dowód na to, że można osiągnąć zamierzone cele. Jeszcze 3 lata temu po urodzeniu dziecka (na urlopie wychowawczym) na przekór wszystkim szukałam pracy, która pozwoli mi pogodzić wszystko, gdyż zawsze byłam aktywna. Słyszałam tylko, po co mi to? Skoro i tak nie muszę, a dla dziecka mam być w domu. Dochodzili do tego pracodawcy, którzy odmawiali mi pracy, bądź dyskretnie kończyli rozmowę, gdy wspominałam o dziecku. Mogłam albo się załamać, albo zmienić wszystko. Wybrałam to drugie, gdyż jako żona marynarza nie boję się zmian. Przekwalifikowałam się wedle własnych potrzeb i założyłam działalność. A przy okazji obok mnie zawsze była moja grupa żon marynarzy, która w momencie, w którym ja zrozumiałam wiele rzeczy, zaczęła się rozwijać.
I teraz dzięki temu, mogę właśnie napisać kilka słów od siebie. Ja zawalczyłam o swoje szczęście, o drogę, którą idę. A Wy? „Gdy patrzysz na morze, widzisz piękny widok. Ja zawsze widzę coś więcej” Pozdrawiam.
Kasia Wajs
Być jak żona marynarza
Fot. Emilia Kuś – Made by Em
Komentarze (8)
popłakałam się 🙂
Pewno razu miałam szczęscie poznać osobę, która na moje słowa, że mąż-marzynarz, odpowiedziała: „cudownie, też bym chciała marynarza”. Ja zupełnie zaskoczona, przyzwyczajona do tego, ze każdy raczej lementuje, współczuje, drwi itp, pytam dlaczego?. „Mogłabym być jednocześnie singielką i w związku, mogłabym spełniać się zawodowo, mieć czas dla siebie a jednocześnie mieć faceta”. To było dla mnie jak olśnienie i pocieszenie jednocześnie. Do dziś się przyjaźnimy. A teraz kiedy M. wyjeżdza, zwyczajowo spotykamy się na „podnoszące na duchu pogaduchy” i słysze:” no w końcu pojechał ten Twoj M, teraz będziesz mieć czas dla mnie:)”. W zwiazku z M., ważne by mieć wsparcie u osób, które nie oceniają,a wspierają i nie pozwolą się zbytnio smucić.
Super wszystko ujęte podpisuje sie obiema rękami!;) żona marynarza od 7 lat
Super Pani Kasiu. Dawno nie czytałam czegoś tak swietnie ujętego. Oh te wieczne pytania a dziecko nie tęskni? A rozpozna tatusia? A nie smutno Ci że męża nie masz? Chyba tylko my żony marynarzy to potrafimy zrozumieć;) ja takiego życia nie planowałam. Jestem z południowej Polski wiec i „upolować” tudzież trafić na marynarza to jak wygrać w totka ( takie marne szanse;) ale los chciał ze wyjechałam za granice i tak poznałam swojego męża;) i do tego nie z Polski. Co nierzadko jeszcze „pogarsza ” nasza sytuacje w pytaniach ludzi oraz w czysto życiowych sprawach. Strasznie sie cieszę ze na ten blog trafiłam! Bede wierna fanką;) Szczęśliwa wciąż zakochana po uszy żona marynarza od 7 lat ( w związku z marynarzem od 10 lat) posiadająca kochana córeczkę 2 latkę. Justyna
Zgadzam się z pierwszym komentarzem i sądzę, że to nasi mężowie mają trudniej. Zwłaszcza kiedy w związku pojawiają się dzieci. My mamy dwójkę cudownych dzieciaczków; synek ma prawie 3 latka a córeczka dwa miesiące (urodziła się miesiąc po wypłynięciu męża). Często słyszałam pytania czy dzieci będą go pamiętać gdy wróci do domu, czy pytają o niego w trakcie jego nieobecności, czy tęsknią itp….I to na naszych (kobiecych) barkach leży zapewnienie naszego ukochanego marynarza, że dziecko z czasem też się uczy, że z wiekiem zaczyna rozumieć sytuację w jakiej się znajduje i przede wszystkim, że pamięta czas spędzony z tatą i że go kocha i potrzebuje. Czuję i wiem, że mąż potrzebuje takiego zapewnienia i poczucia bezpieczeństwa w tym zakresie, bo dzieci są dla niego bardzo ważne i chce być dla nich też ważny. A z drugiej strony jako matka dużo rozmawiam z dziećmi o tym co tata robi, gdzie jest; oglądamy razem wspólne zdjęcia, filmiki, rozmawiamy razem na skypie czy przez telefon. Nasz synek potrafi powiedzieć, że tatuś jest kucharzem na statku, że gotuje obiadki, robi śniadanka, piecze chlebek… 🙂 I kiedy tylko zobaczy gdzieś statek czy pana w białym fartuchu to zaraz wspomina o tacie 🙂 Podsumowując, to my kobiety scalamy nasze rodziny i to, w jakim świetle przedstawimy daną sprawę naszemu marynarzowi, w takich barwach będzie ją widział…Ja staram się przekazywać informacje w tym pozytywnym świetle 🙂
Anka 🙂
Kochane Żonki skupiajmy się tylko na plusach nie zanieczyszczajmy swoich przestrzeni minusami.
Pewnie wszystkie sytuacje mają i swoje plusy i minus. Pytanie do nas na czym chcemy się slupiać na plusach czy na minusach?
A te drugie niestey były są i zawsze będą…..
Jest też ta trudniejsza strona życia z marynarzem. Kiedy marynarz wraca z morza, czasem czuje się niepotrzebny , bo dom dobrze funkcjonuje bez niego, matka jest bliższa dzieciom, zna je lepiej niż ojciec, mają swoje tajemnice . A marynarz jest zazdrosny o te relacje i z czasem lepiej czuje się na morzu , bo tam jest bardziej u siebie .Trudno obwiniać którąś stronę o to.