Dwa Światy
Kilka słów na temat różnych światów w których żyjemy. O tym jak ważne jest zrozumienie partnera. Czyli o relacjach w związku. Z tego miejsca chcę wam podziękować za maile które wysyłacie, za zaufanie do mnie. Cieszę się bo to właśnie informacje od Was są sukcesem tej strony tego, że tu wszyscy jesteśmy i sobie rozmawiamy na różne tematy. Dzięki. Jesteście super „żonki” i marynarze 😉
Pary, które żyją stacjonarnie w Polsce czy gdziekolwiek indziej, żyją z reguły w jednej rzeczywistości. Czyli otaczają ich i ci sami ludzi, rodzina, problemy, radości. Ma to swoje plusy i minusy. Nie muszą sobie wielu rzeczy tłumaczyć, czy też tak usilnie starć się siebie zrozumieć. Życie wśród tej samej mentalności czy podobnych zachowań, przyzwyczajeń ludzi, nie wymusza tak mocno, wielu zachowań np. zrozumienia czy wyrozumiałości.
Można odnieść wrażenie, że nie wszyscy zdają sobie sprawę jak ważne są rozmowy, wspomniane zrozumienie czy umiejętność postawienia się w sytuacji tej drugiej strony. Bardzo często jakiś problem jedna osoba ocenia tylko poprzez swój pryzmat. I prowadzi to do kłótni, bo co tu zrozumieć jak się starać skoro żyjemy w jednym Kraju otoczeni jego specyfiką czyli zachowania podobne, to i reakcje też.
Dlaczego małżeństwa, związki marynarskie bardzo często dogadują się bardzo dobrze? A no właśnie. Te dwie strony związku mimo, iż są małżeństwem żyją tak trochę w dwóch różnych światach. Bywa, że partnerki wpadają na statek i nawet płyną na kontrakt, czy jego część z marynarzem. Wtedy mogą poznać trochę specyfikę tej pracy. Jednak nie jest to nigdy pełen obraz i nie będzie. Bo cokolwiek nie zrobimy, nie jesteśmy w stanie zobaczyć jak zachowujemy się bez siebie w innych realiach, wśród innych ludzi, kultur. A przecież to wpływa na człowieka jego światopogląd i na to kim jest, kim się staje.
Statek kształtuje marynarzy zmienia ich, czasami na lepsze czasami na gorsze. Tak samo jest z kobietą. Marynarz nigdy nie zobaczy i nie do końca zrozumie jak to jest być samej w tym samym domu z tymi samymi ludźmi, problemami. Bardzo często sytuacja, która przy obecności dwójki ludzi jest jakaś banalnie prosta, to przy jednej osobie staje ogromnym problemem.
Zawsze tak będzie, godzimy się na to. I właśnie takie życie zobowiązuje do większego zrozumienia siebie nawzajem. Bo i marynarz musi zrozumieć, że nie łatwo jest np. być samej z chorymi dziećmi czy nawalającymi fachowcami czy też na sali porodowej. Tak i marynarzowa musi zrozumieć, że tam jest inny świat. Stres, odpowiedzialność i ciężka praca. A on potrzebuje odpoczynku wyciszenia i może zresetowania się po ciężkim kontrakcie.
Ta praca, którą wkładamy w nasz związek często jest niewidoczna dla innych z zewnątrz, spoza branży. Szkoda, że ludzie nie zawsze zdają sobie sprawę z tego i często dochodzi do nieporozumień, konfliktów. Mimo, iż dla nas nasze życie może wydawać się już w mirę normalne, to warto pamiętać, że jednak jest ono inne i mocno oderwane od rzeczywistości. Nie możemy oceniać siebie nawzajem czy problemów w relacji przez pryzmat małżeństwa przysłowiowych Kowalskich.
Zawsze będzie inaczej i trudniej. Jednak im dalej w las, tym bardziej będziemy się rozumieć, wspierać, tym bardziej będziemy szczęśliwsi, będziemy mogli tę radość czerpać z życia świadomie.
Pozdrawiam Kasia
Komentarze (9)
Jeg synes ogsÃ¥ den boken er veldig god. Følger det kostholdet selv. Kan anbefale "Kjernesunn familie" og "Spis deg yngre" om du vil ha noen med gode oppskrifter 🙂
A u nas jest tak, że po powrocie mąż odpoczywa/odsypia. Ja trochę traktuję go 'świątecznie’… On ten czas wykorzystuje na odpoczynek, rozpakowanie się (przyjeżdża zwykle 'oprany' na szczęście). Po tygodniu, gdy już odpocznie, oswoi się, to ja odpuszczam sobie trochę i resztę jego pobytu w domu daję się wyręczać, gdy tylko wyraża taką chęć – a chętny jest 🙂
dobry tekst. ale ta reklama aparatu wpychana wszedzie troche 'na sile'. rozumiem, lokowanie produktu, firma dala reklame korzystajac z popularnosci bloga ale juz chyba kazdy wie jaki to aparat. pozdrawiam
Tekst najważniejszy 😉 miło, że ci się podoba :
No właśnie. Co rodzina to inny sposób. Jednak podejrzewam, że wiele z nas ma w tym temacie wspólny mianownik 😉
Powiedzmy sobie jasno,łatwo nie jest ogólnie a w marynarskich małżeństwach jest po prostu inaczej. Do wszystkiego się dorasta, z czasem człowiek na pewne sprawy patrzy inaczej, co innego jest ważne.
Rozstania,powroty,przestawienie się na tryb z M bez M. Życie nam tutaj toczy się swoim torem bez M i nawet jak wraca nie możemy zawiesić wszystkiego na kołku bo tak się nie da. Ale da się zorganizować tak, żeby wszystko hulało i czasem wszystko wskoczy na normalny tryb.
Ważne, żeby znaleźć swój własny sposób na „takie ” życie.
Dużo by o tych światach pisać. Najważniejsze, to dać sobie czas. U nas to wygląda mniej więcej tak: Mąż wraca i jest istne szaleństwo, luz totalny – to jest czas by nacieszyć się sobą. Mija kilka dni czasami tydzień lub więcej i nagle zauważam, że w tym moim świecie ktoś się plącze. Wkurza mnie gazeta nie na swoim miejscu, torba, która powinna być już rozpakowana i schowana. Chodzę i ględzę – mąż się wkurza na mnie i mówi, że na statku to miał święty spokój. Taka przepychanka trwa 1-2 dni. Potem odnajdujemy się w nowych rolach i jest ok. I znowu on wyjeżdża, ja przez tydzień wychodzę z dołka i buduję swój świat na nowo. Mija kilka miesięcy, on wraca i tak to się toczy… 🙂 Można się przyzwyczaić. Najważniejsze to szanować się wzajemnie. A często jest tak, że to panom stawia się pomniki, a my żony mamy wiernie czekać. Nie byłabym sobą, gdybym się nie zbuntowała 🙂 My też ciężko pracujemy – na kilka etatów – dzieci, dom, praca, problemy, choroby. Nam też należy się szacunek.
Akurat ja mam męża idealnego i z tym nie ma u nas problemu. Ale jak widzę co dzieje się u koleżanki, to nóż się w kieszeni otwiera. Wraca pan i władca z morza – on pracował, on zarabiał i teraz kobieto siedź cicho i bądź posłuszna. Dzieci na paluszkach, bo wrócił PAN. Heloł 🙂 Taki zawód sobie wybrał. Masakra jakaś. Chaotycznie napisałam, ale może ktoś zrozumie moje wypociny 🙂
Ten czas zaraz po powrocie, to takie poznawanie się na nowo. Trzeba dać sobie szansę na „wskoczenie” na wspólny tor�� I przeczekać chaos jaki, przynajmniej u mnie, ma miejsce. Wszystko to warto potraktować z dystansem, aby potem móc cieszyć się wspólnym czasem�� U mnie jeszcze tydzień przebierania nóżkami��
Masz rację,zbyt często oczekujemy po powrocie mężów ze statku natychmiastowego przejęcia obowiązków domowych czy innych w których na czas kontraktów musialyśmy radzić sobie same. Często marynarze po powrotach odreagowują osłabieniem organizmu i chorobą, na którą nie mogą sobie pozwolić będąc na statku.Mają prawo do chwili przestawienia się.Choć z drugiej strony również nie ma się co dziwić nam…marynarzowym że chcemy po prostu odpocząć i móc dać sobie pomóc….Myślę że jest to kwestia wyrobienia sobie „wprawy” czy wzajemnego wyrozumienia i zrozumienia. Nauczyłam się pierwsze dni po zejściu ze statku dać na „luz” i to jest dla nas najlepsze…żadna ważna sprawa nie może być wpisana do kalendarza na pierwsze dni….po pierwsze to się nacieszyć sobą 🙂 Ps świetne zdjęcia 🙂