Blog

Strong Women

Autor: 13 września, 2013 Zostaw komentarz
Do niedawna wychodziłam z założenia, że Żona Marynarza by być szczęśliwa i nie żyć smutkiem czy tęsknotą, powinna zasugerować sobie, że żyje jak inni. A jej codzienność nie różni się niczym, nie rozczulać się  i swoją sytuację traktować jak coś naturalnego.
Pozornie, Ok.

Usłyszałam ostatnio w miejscu w którym byłam jako pseudo singiel wśród wielu par, że mi się bardzo współczuje itp. Wniosek ? Absolutnie nie chcę, żeby ktoś mi współczuł, raczej niech cieszy się, że umiem żyć być wśród ludzi i jeszcze dobrze się bawię. Ludzie przecież życie Żony Marynarza to nie pasmo nieszczęść. Oczywiście coś zawsze za coś. Ale przecież to świadome decyzje, godzimy się  na to.
I może  właśnie Żona Marynarza zamiast przemierzać dni troszkę w cieniu kobiet z mężem u boku, powinna być dumna i mówić, że jest szczęśliwa, że potrafi. I „chwalić” się to mocą życiową bo inaczej zaraz cały świat będzie nam współczuł.
Warto też pamiętać, że nie koniecznie chodzi o to czy Żona Marynarza sama sprząta, pracuje na etacie, czy  nie pracuje, czy ma gosposie, czy własną firmę. Bo to akurat tylko kwestia pewnych wyborów i dotyczy wszystkich kobiet. Tylko o to, że Sukces i powodzenie takiej marynarskiej relacji to chęć i umiejętność funkcjonowania w pojedynkę, jednej jak i drugiej strony oczywiście. To też, polubienie siebie i czerpanie radości ze związku na tzw odległość. Zmierzam do tego, że hasło -jestem żoną  Marynarza i jestem z tego tytułu szczęśliwa, lubię to, odpowiada mi! – tworzy łatwiejszy każdy dzień i jego cały grafik.
Złoty środek? Nie ma co udawać trzeba się dowartościowywać i mówić, tak, radzę sobie i cieszy mnie to,  ale również starać się żyć normalnie bez codziennego fanfary. 😉
Pozdrawiam Was
Kasia;-)

Podobał Ci się post?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *