Blog

Lepiej mi samej?

Autor: 8 marca, 2023 Zostaw komentarz

Tęskni, czeka, odlicza dni  do jego powrotu…i jest. Pojawia się radość i pewien rodzaj spokoju. Piękne pierwsze momenty, luz, jest miło. W końcu wszyscy czekali na powrót. Teraz, to może być tylko lepiej. A jednak, życie płata czasem psikusa i pokazuje środkowy palec.

Początkowo przymykamy oko, że coś tam zrobił inaczej co my przez ostatni czas robiłyśmy po swojemu. Ale któryś raz z kolei, zaczynają nas te zachowania, sytuacje denerwować, bo nie mieszkamy ze sobą na co dzień.  Oni wracają z zupełnie innego świata. Nagle się okazuje, że mąka stoi zupełnie gdzie indziej, że nie ma tamtej szafki, że dziecko ma nowe smaki i wszystkie inne drobne zmiany codzienności. Marynarz często jak wraca z morza robi obchód po domu, sprawdza czy wszystko jest tak jak było. I tam gdzie my już dawno zapomniałyśmy o zmianie, on zaczyna drążyć temat, albo zmieniać to czy tamto.

Jednak, to tylko kwestie domowe ale są też życiowe. Marynarz wraca i okazuje się, że wcale nie jest jakoś nadzwyczajnie. Trudniej nam się dogadać, albo mamy jakieś mniejsze, czy większe problemy. W takich sytuacjach nie zawsze dążmy do porozumienia, a bardziej do złagodzenia,  zignorowania.  Albo druga grupa idzie na maksa, nie odpuszcza  – kłoci się, rzuca talerzami. Jedne chcą mieć święty spokój, inne masę emocji.

Przychodzi taki moment…

Przychodzi taki moment, gdy zastanawiasz się dlaczego przez głowę przechodzą ci myśli typu – lepiej mi samej. Najgorsze, że obwiniasz siebie – bo jak to tak mogę myśleć? Jednak znowu z drugiej strony, po tym jak mijają  emocje związane z powrotem,  coś ci czasem nie gra. Nie pasuje ci, że:

  • mówi ci co masz robić
  • musisz swój plan dnia uzależniać od niego
  • potrafi zwróci ci uwagę co do twojego postępowania do dzieci
  • jakoś masz nagle wszystkiego więcej i prania i zakupów i sprzątania
  • gnasz bardziej niż normalnie
  • kłócisz się o pierdoły

A może też :

  • jest niemiły
  • nie docenia, tylko wymaga
  • uważa, że ty właściwie nic nie robisz
  • ma chamskie odzywki
  • nie za bardzo angażuje się w organizację życia codziennego w domu
  • albo przeciwnie – uważa, że to on robi wszystko najlepiej…

i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej

Zapewne w każdym domu…

Zapewne w każdym domu pojawi się wiele „ale”. Najlepsze jest to, że jest to całkiem naturalne. Bo mimo szczęścia, które nas otacza, musimy żyć codziennością. A to właśnie my mieszkamy  tu w domu, mamy swój rytm , swoje zwyczaje, zasady. Marynarz raz jest, raz go nie ma. A my ten rytm musisz podpasować właśnie pod te wyjazdy i przyjazdy.  O tyle,  o ile jest  wiele sytuacji,  które są w granicach  normy. To zapewne mogą zdarzyć się i takie, które są ewidentnie przesadzone. Żadną gwarancją dla nas nie jest związek  z marynarzem, ani szczęśliwy  powrót. Bo co nam po tym, gdy następnie w miarę zasiedlania się w domu, ta nasz codzienność nie jest  normą. A może jest  przemoc? Może gorzki słowa, może przemoc psychiczna? Gdy każdego dnia, albo przez ich większość  mamy w głowie tę myśl –  lepiej mi samej. To jest  coś nie tak. I wyjazd nic nie da. Na chwilę poczujemy się lepiej. Ale nie o to chodzi w życiu przecież.

Z drugiej zaś strony popadnie w skrajności i myślenie, że cały kontrakt w domu musi być bajkowy – to ogromny błąd. Nie raz pomyślmy, że lepiej mi samej, że coś tam robię lepiej, niech jedzie już w morze, co za chłop, cham i palant….no to nic strasznego. Wkurzamy się na siebie, bo takie własnie jest życie w związku. Pytanie, czy potrafimy sami to przepracować i wrócić do trybu – moje kochanie, love you, nie jedź, bez ciebie mi smutno?

A tak na marginesie warto przyznać się przed sobą, że czasem faktycznie lepiej jest samej. Każdy potrzebuje swojej przestrzeni. To wcale nie umniejsza naszej miłości czy zaangażowaniu w związek. To raczej dowód na normalność.

Kontrakty w domu są bardzo różne, ale czasem powtarzamy taki ciekawy schemat – marynarz wrócił, a my bardzo się staramy, aby cały pobyt w domu było miło, unikamy konfliktów, nawet często olewamy własne potrzeby w imię lepszej atmosfery. Bardzo chcemy, aby każdy dzień był dobry i potwierdzający, że warto było było czekać…Jednak tym samym ranimy siebie. Bo marynarz nie jest naszym honorowym gościem, tylko partnerem, członkiem rodziny itp. Zrozumiałe, że się staramy, bo wiemy jak mało jest tego czasu wspólnego. Ale ” poświęcanie siebie” nie jest  sposobem.

Komentarz

„Przyznam, że mam spory problem z moim M. Mamy dużą barierę komunikacyjną i ciągle prowadzi to do kłótni między nami. I to takich, że mam ochotę rzucić wszystko w diabły… Zresztą on też uważa, że zbyt mało się staram i przeze mnie oddalamy się od siebie. Staram się jak mogę. Wysyłam mu wiadomości, zdjęcia, filmiki… On miał pretensje nawet o to, że gdy do mnie dzwoni to nie rozmawiam z nim miło. Gdy go nie ma, to nie robię poza pracą już nic innego, bo skarży się na to, że wychodzę pod jego nieobecność. Wracam z pracy i siedzę w domu. Czy to weekend czy środek tygodnia. Czuję się z tą stagnacją okropnie, ale nie mogę inaczej”. Przestałam spotkać się ze znajomymi, odwiedzam tylko czasami rodziców i siotrę, ale o to także ma pretensje, bo wtedy nie mogę rozmawiać przez telefon. Ostatnio jest zły nawet o to, że nie mam czasu gdy jestem w pracy. Jestem bezsilna, nie wiem jak rozwiązać tę sytuację.” /Renata/

Takich wiadomości trochę przychodzi. Problem polega na tym, że za bardzo staramy się podporządkować pod nich, pod pływanie. A potem  druga strona może to wykorzystać przeciwko nam.  A cały myk polega na tym, aby obie strony się dopasowywały do siebie. Nie twórzmy sobie świata na siłę po to, aby coś udowodnić. Wkurza mnie, coś mi nie pasuje? Już na dywanik i rozmowa. I odwrotnie. Raz się uda naprawić , innym razem nie. Tak to już jest.

Co dalej?

ŻYĆ trzeba normalnie, po prostu ze świadomością, że mamy tego czasu mniej . I tam gdzie można – jasne odpuszczamy, ale nigdy wbrew sobie. To wcale nie jest zachęta do kłótni, tylko do tego, aby żyć jak najbardziej szczerze i normalnie. Bo w przeciwnym razie, faktycznie okaże się, że  – Lepiej mi samej. A nawet jeśli jakąś część naszego czasu stracimy na kłótnie – trudno. To element partnerstwa.

Chamstwa nie można tolerować. A te nasze morskie wilki czasem po tych swoich kontraktach mylą morze z lądem, a żonę/ dziewczynę z załogą.

Ahoj.


Raz tęsknię maksymalnie, a innym razem jest mi to obojętne.
Pracuję i spędzam dużo czasu z dziećmi.
Bywa, że nie mam czasu umyć włosów.
Potrafię mieć ogromne pokłady energii i szczęścia ale potrafię też łykać pigułki na uspokojenie.
Nie oszukuję ludzi, nie kradnę. Robię co muszę i co chcę. Choć chyba tylko my wiemy ile czasem tego jest i jak bardzo proste, codzienne sprawy potrafią przytłoczyć.
Jestem swoim przyjacielem i swoim wrogiem.
Mówią, że jestem szalona. A mam przecież w głowie milion obaw.
Jednego dnia myślę, że nienawidzę być sama następnego wstaję i działam.
Bywam wredna i obrażona na cały świat, bo mnie nie rozumie.
Jednak uwielbiam piękne dni, kawę i rozmowy z ludźmi.
Kocham powroty, wspólne wspomnienia i plany.
Cieszę się na każdą wspólną chwilę z moim Marynarzem, bo wiem jak ich mało.
Nie mam futra, ani milionów.
Mam za to rodzinę i za co kupić chleb.
Żona, dziewczyna marynarza to zwykła kobieta przecież.
Po prostu czasem jest sama. …
A to '”czasem ” to chyba jedna z lepszych szkół życia i podejścia do siebie samej 🙂
Dlatego brałabym, biorę i brać będę ten swój cały chaos w ciemno!!!

Podobał Ci się post?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *