CZY ODLEGŁOŚĆ MA WPŁYW NA UDANY SEX?
Nie sztuką jest „wyszumieć się za młodu”. Sztuką jest „szumieć przez całe życie”. I to szumieć w sposób, który dla żyjących wokół nas ludzi jest przyczyną radości, nie zaś żalu i poczucia krzywdy.
/Sylwester Laskowski/
Czy odległość między partnerami ma wpływ na udany sex? Odpowiedź jest prosta – oczywiście, że ma. Pytanie tylko, jaki ma wpływ? Czy sex jest gorszy w takich związkach czy lepszy ?
Faktem jest, że chyba każdy kto żyje w związku na odległość, usłyszał: a czy ty wiesz co on/ona tam robi? Ja bym tak nie mógł/mogła? Jak wytrzymujesz bez seksu? A w tych portach…. Szczerze – to już jest nudne.
Sex jest nieodłącznym elementem udanego wspólnego życia. Dobrze by było, gdyby ludzie jeszcze się do tego przyznawali, albo w ogóle rozmawiali o seksie. Właśnie brak rozmowy, ale nie takiej ogólnej, szczegółowej o własnych potrzebach, jest jedną z podstaw dobrego seksu . To czemu się wstydzimy? Wiążemy się na całe życie, a o prostych sprawach trudno nam jest porozmawiać. A odległość? Odległość może spowodować , że nasze życie seksualne będzie naprawdę udane. Jest tylko jeden warunek – to właśnie rozmowa o seksie. Gdy będziemy mówić o swoich pragnieniach, i z niecierpliwością czekać na siebie, to możemy się spodziewać pozytywnych efektów.
Najgorsze jest chyba udawanie ( w czasie trwania kontraktu), że temat nie istniej, że trzeba go przeczekać. Temat istniej, jest i nie znika. Nie da się też oszukać naturalnej potrzeby. Po pierwsze , warto rozmawiać i mailować o seksie. Erotyczne listy, czy namiętne rozmowy – nie są złe. Trzeba sobie radzić . A rozmowy w stylu ” Co ci zrobię jak cię złapię” – są jak najbardziej podkręcające. Jeśli zapomnimy o tej sferze, to ta odległość między nami może łatwo zniszczyć, to co budowaliśmy .Oczywiście – to jeden z elementów udanego związku ale bez niego się na da. Omijanie tematu, może oddalić ludzi, a co gorsza popchnąć do niecnych czynów z osobami trzecimi.
Rozmowy, maile i czułe albo ostre słówka ( zależy kto co lubi), to jedno. Drugie, to nie być obłudnym i się nie bulwersować. Wszyscy doskonale wiedzą ( jeśli nie to właśnie się dowiedzą ) , że naturalne jest zaspokajanie swoich potrzeb w samotności, delikatnie temat ujmując. Takie jest życie marynarza i jego żony. To żaden wstyd odkrywać swoją seksualność, żaden wstyd używać wspomagaczy typu wibratory czy inne gadżety – dla niej i dla niego. Wszystko jest dla ludzi. Bardzo ważna jest ta szczerość i otwartość. Jeśli będziemy udawać, że np. w tej pozycji jest nam dobrze i nie chcę nic zmieniać, a tak naprawdę marzymy o kilku elementach z Graya , to z czasem wszystko stanie się mechaniczne i nie będzie sprawiać nam przyjemności.
Najgorszą pułapką, ale to chyba każdego związku, jest myślenie – nie wypada mi zrobić tego czy poprosić ją o to, bo jesteśmy rodzicami. Bzdura. A skąd niby biorą się dzieci? Szczególne tyczy się to kobiet. Często są zamknięte na swoje potrzeby seksualne, ignorują je w imię właściwie nie wiadomo czego. Nie trzeba skakać z kajdankami i kneblami, nie tylko o to chodzi. A raczej o fakt, żeby w ogóle otworzyć się na swoje potrzeby i potrzeby tej drugiej strony. A czy to będzie inna pozycja, kajdanki czy przebrania nie ma znaczenia. Warto odkrywać świat seksu zwłaszcza z marynarzem.
W popularnej teraz – Sztuce Kochania ( kiedyś TU pisałam o tym ) Michalina, która była bardzo wyzwolona, żyła w trójkącie i walczyła o seksualność kobiet. A tak naprawdę najlepsze chwile w seksie, przeżyła właśnie gdy spotkała marynarza. Rozbudził w niej erotyczną stronę mocy( choć on pewnie nie był święty i w portach hasał.. no ale to inne czasy, zresztą żony nie miał). Bo liczy się charyzma i otwartość na siebie oraz zaufanie. Trzeba się wzajemnie prowadzić- a sex będzie udany. I niech sobie inny wsadzą gadki, jakie to straszne jest nasze życie erotyczne, wiadomo gdzie.
Związek z marynarzem determinuje wiele nowych zachowań w życiu. Przymusza trochę do szybkiego działania i raczej trudno w nim udawać, bo szybko to wychodzi na jaw. Tak samo w seksie. Przecież czekamy na ten powrót. Chcemy się znaleźć blisko siebie, wskoczyć sobie do łóżka, uprawiać seks. Odległość czyni z nas wygłodniałe istoty, a przecież szkoda by było walczyć z naturalnym instynktem. Skoro tak jest, cieszmy się tym. Wiele par traci ten flow już po kilku latach bycia ze sobą. I dużo bardziej muszą się starać, żeby go odnowić. A nas, wbrew pozorom rozłąka, odległość- zbliża do siebie. Nie warto udawać. Trzeba się kochać i cieszyć sobą. A czasu mamy mało. Bo zaraz znowu będzie trzeba płynąć w morze i radzić sobie samemu.
Komentarze (11)
Nie jestem jeszcze sfrustrowaną żoną marynarza (i mam ndzieję nigdy się nie stać!), nie będziemy mieć już dzieci, bo już mamy dorosłe z poprzednich związków, ale czas bez niego jest tak samo trudny, a może i trudniejszy, bo nie ma nikogo kto by mi wypełniał czas, gdy brak jego ciepłych ramion, które mnie wspierają i obejmują gdy smutek nadchodził… Jestem partnerką, która próbuje przetrwać kontrakt i bardzo mi się Wasze artykuły podobają – różne punkty widzenia, różne radości i problemy – dużo można się nauczyć. To co potwierdzam – to otwartość rozmowy w związkach – nawet jeżeli czasami to strach i na początku przeraża – to warto ! Próbujcie rozmawiać, przekazywać swój punkt widzenia, bo mężczyzna nie zrozumie, a tym bardziej nie domyśli się, co się z Tobą dzieje jeżeli mu tego nie powiesz. Ale też słuchaj – bo życie to ciągła rozmowa i poznawanie siebie na wzajem…
pozdrawiam wszystkie Marynarki ich Marynarzy
Artykuł uważam za nieobiektywny punkt widzenia. Skoro pisze Pani o potrzebach mężczyzn to może warto napisać o kobietach? dlaczego nie napiszemy , że mężowie chcą zdjęć swoich kobiet albo jakiś namiętnych filmików rodem z porno bo jak nie to straszą, że znajdą Sb kogoś innego?Dlaczego nie spojrzymy oczami kobiet,która zaiwania 24/7 praca dom dzieci i marzy o relaksie a mąż w tle jęczy wyślij mi zdjęcia jak się wypinasz. Noz kurcze proszę wybaczyć ale każdy ma swoje potrzeby owszem ale mężczyźni są totalnym egoistami i ostatnią rzeczą pomiędzy praniem a wymienianiem pampersow jest pozowanie tak jak mąż ma widzimisię
Przecież piszę wyżej o potrzebach kobiet i mężczyzn. To jest wpis – wszytsko na temat seksu. Tylko czy odległość może i jaki ma wpływ na udany seks.
I absolutnie nie napisałam że mamy byc na każde zawołanie. W ogóle nie ma tego w tekscie. Pisze o tym aby nie zapominac o tej sferze a nie kręcić porno?
A o pracy kobiet powstało na tym blogu mnóstwo wpisów. Chociażby ostatni – marynarska mama.
Bardo proszę nie wrzucać wszytsko ego do jednego worka.
nie no oczywiście są pewnie i tacy mężowie co patrzą na potrzeby swoich kobiet ale są niestety tacy co poza „mi się chcę ” nic nie widzą. Szkoda,że mój mąż tylko ten art czytał i raczył mi go przesłać na dzien dobry zamiast zapytać jak się miewamy. Poprostu wtrafilam na totalnego egoiste…
Bardzo mi przykro. Widocznie on sam nie doczytał, że to działa w dwie strony. I że to jeden z elementów który składa cały związek. Może warto pogdac ze sobą a nie tylko wymagać ( to do męża )???
Gorzej jak mąż uważa ,że to żony obowiązek i nie chce rozmawiać na ten temat..bo mu się należy i już.
I polecam jescze ten artykuł https://www.zonamarynarza.pl/2016/11/kobieto-co-ty-masz-do-roboty-czyli-gorsza-strona-marynarza/
Dla MĘŻCZYZN, męża
Pani Kasiu, o czym właściwie jest ten artykuł? O życiu erotycznym w związkach z marynarzem, czy też pokusiła się Pani o stworzenie seks-poradnika w stylu aktualnie popularnej Wisłockiej?..Kiepsko to wyszło, niestety, w porównaniu z większością Pani tekstów. Pisała już Pani o seksie, a dokładniej – jego braku w relacji z pływającym, i to znacznie odważniej i bez pruderii, skąd więc dzisiaj te wtrącenia w stylu „delikatnie rzecz ujmując”? Skąd tak dyskretne wzmianki o masturbacji, bez nazwania rzeczy po imieniu, skoro w poprzednich tekstach wyłożyła Pani „kawę na ławę”? Tekst jest o niczym, a na pewno nie dotyka istoty zagadnienia. Może (tradycyjnie już) zaboleć niejedną marynarzową sugestia, że powrót marynarza to w innych domach wieczne Walentynki. Czy taka jest prawda? Dlaczego więc psychologowie specjalizujący się w rodzinach marynarskich mają pełne ręce roboty?.. Dlaczego na terapiach AA jest tak wiele żon marynarzy? Pani Kasiu! Mniej cukru. Rzetelniej.Pozdrawiam żony marynarzy!
Bardzo dziękuję za opinię. Jednak chciałam aby tekst był lekki. Nie chciałam też w jednym w temacie pisać o wszystkich złych stronach. To na osobny temat. Apropo gorszych dni i powrotow, było ostatnio- a co gdy nie cieszą nas powroty. Ten wpis jest raczej o istocie rozmowy między ludźmi, i że brak właśnie gubi, też w seksie. I co mam do tego odległość. Dlatego wyłączyłam mocne hasła.
Ale oczywiście dziękuje za słowa. Staram się pisać o różnych tematach i motywująco i szczerze. Raz z plusami raz z minusami. Tak jak jest w związkach. Nie zawsze chyba trzeba do jednego tekstu wrzucać wszytsko ? pozdrawiam
Odważny artykuł na taki czekałam wszystko się zgadza w naszym związku nie ma rutyny a każdy kolejny kontrakt przynosi coś nowego do naszego życia intymnego i co najważniejsze umiemy rozmawiać o naszych potrzebach a smsy są obowiązkowe polecam nic tak nie podgrzewa atmosfery…