Blog

Wracam do domu. STOP

Autor: 24 października, 2014 21 komentarzy

 Powroty, powroty, powroty…. i ten czas chwile przed. Ta zmiana organizacji, szaleństwo i ta radość, bo będzie można wypić razem kawę…

Miłej kawki 
 Kasia

Na co czeka najbardziej żona marynarza? Oczywiście na powrót swojego marynarza.
To właśnie te momenty się pamięta. I nie ma znaczenia staż związku, długość kontraktu, odporność. Zawsze jest chwila lekkiego poddenerwowania, szczęścia, niepokoju ale przede wszystkim wielka nie opisana, innym nie znana – radość. Wszyscy co żyją w związkach w których rozstania są częste doskonale znają to uczucie, i te emocje. Powroty są fantastyczne, pierwsze noce jak pierwsze randki ;-). To zainteresowanie drugą osobą nie trwa  też całą wieczność.Ważne jednak, że jest, że się powtarza i co jakiś czas można rozbudzać w sobie te emocje..

Zanim jednak nastąpi chwila wyjazdu na lotnisko, dworzec (oczywiście czas tego dnia ciągnie się okropnie) jest ten tydzień, kilka dni, dzień – przed. I tu zaczyna się całe zamieszanie….

Trzeba się organizować. Jakaś taka adrenalina nadchodzi i wszystko robimy, mam wrażanie, z jakimś kosmicznym napędem:

  • Zakupy – przecież jedna osoba więcej do wykarmienia czyli trzeba zmienić cały system robienia zapasów w lodówce, większe porcje itp
  • Porządki – no tak tu zależy od charakteru. Osoby które raczej na co dzień rządzą chaosem, czeka nie lada wyzwanie. Co lepsze i ambitniejsze, to  szafki w środku ogarną, przemeblowanie czy ewentualnie  jakieś nowe dodatki. Wszystko po to by zaskoczyć.
  • Kreacja i uroda – jak ktoś dysponuje czasem to i odpowiednio wcześniej odwiedzi fryzjera i kosmetyczkę. Te mniej zorganizowane czasowo, zapewne skorzystają z domowego SPA. I do północy na dzień przed nie wyjdą z łazienki. Może jakiś nowy strój, sukienka – tak, żeby było ładnie. Przecież marynarz wraca do zadbanej, pięknej swoje kobiety.
  • Dzieci – Pod okiem mamy przygotowują laurki, niespodzianki. Te najmniejsze pewnie nie dają spać – ale przecież ten „dzień” przed to już nie ma znaczenia. Radość przewyższa zmęczenie i rozdrażnienie.
  • Jedzonko – no tak, musi być uroczyście. Nagle w środku tygodnia potrafimy ugotować obiad z 3 dań i zrobić jeszcze jakieś inne kulinarne niespodzianki na wzór Gordona Ramsaya 😉
  • Auto – obowiązkowo na myjnie. Co by nie było, że zapuściłyśmy te 4 kółka.
  • Naprawy – jakoś tak chyba mamy we krwi, że z częścią rzeczy wcale nie czekamy na powrót M. Chcąc pokazać jakie jesteśmy extra, nanosimy ostatnie poprawki w stylu złotej rączki.
  • Telefony – odebrać kilka rozmów i potwierdzić, że wraca i kiedy wraca, jak leci, o której będzie…albo nie odbierać i cichoszaaaaaa;-)
 

I tak pewnie można by dodawać i dodawać…(zapraszam, śmiało możecie wpisywać na końcu posta w komentarzach) jeszcze inne czynność.

Wszystkie wykonane są w ekspresowym tempie. Dlaczego? Oczywiście jest  to wynik tęsknoty. Ale nie tylko. Jest  tam gdzieś ta świadomość, że teraz wspólnie będzie można zjeść śniadanie, iść na spacer, że nie będzie trzeba wyciągać kluczy z dna torebki – bo przecież ktoś jest w domu. Bo zakupy z samochodu ktoś wyjmie, bo przytuli, bo będzie obok w łóżku, bo porozmawia.

Po prostu, radość na te chwile, sytuacje najprostsze, które z reguły najtrudniej docenić w codzienności bo są takie oczywiste…ale nie dla nas prawda?

Bardzo się cieszę, że zjem w niedzielę śniadanie z mężem… już czuję smak jajecznicy 😉

Kasia

Podobał Ci się post?

Komentarze (21)

  • U nas już wielkie odliczanie….zostało 13 dni ale nie ma się co nastawiać ,znając życie i tak się przedłuży
    o parę dni ale to tylko parę dni :). Ale to najbardziej wyczekiwane dni moje jak i dzieci…P.s na blog trafiłam przypadkiem parę dni temu i zaglądam tu codziennie ;)…Tak dalej i same pozytywy…Pozdrawiam:)

  • U nas wielkie odliczanie rozpoczęte zostali 13 dni ( oczywiscie plus, minus kilka), Syn wymyślił, że do odliczania dni do powrotu naszego M wykorzysta kalendarz adwentowy, i co dzień skrupulatnie zjada jedna czekoladkę…hehe pisalam do M, że jest wyczekiwany jak Św. Mikołaj. Oczywiscie przygotowania rozpoczęte, jutro umowiona wizyta u mechanika, porządki w szafach rozpoczęte, tak bardzo czekam na ten dzień, tylko tak sie złożyło, że M wraca, a ja również wracam ale do pracy po urlopie rodzicielskim….ale popołudnia i wieczory będą nasze!

  • A my od kwietnia sami. Ale juz prawie koniec. Jeszcze tylko troche ponad miesiac i wraca. Juz planujemy z synusiem porzadki, co ugotujemy, podroz na lotnisko. Poki co u nas kroluje jeszcze przerazenie, bo jak wrocic do normalnego zycia po tak dlugiej rozlace. .takze trzymajcie kciuki bysmy z lotniska nie uciekli;-)

  • Mój Luby już za 18 dni:) Zaczynam robić listę z przygotowaniami! U nas też dużo nowego, puki co bez niego.Przeprowadzka,poszukiwania mieszkania,zmiana pracy.No ba trza se radzić:)Będzie dumny ze swojej kobity jak mu tu wszystko wyścieli.Oczywiście po wspólnych konsultacjach:)

  • A my w tym roku „mrozimy wigilię” M. wraca jakiś tydzień po- na nowy rok. 😉
    A 3-letnia córka już wie i z okazji drugich świąt, za życzyła sobie kolejną wizytę Gwiazdora.;-)

  • Mój M. Wyjechał w połowie września i wraca dopiero w lutym. To nasz pierwsze takie długie rozstanie. Tęsknota i samotność jest nie do opisania 🙁 Odliczam każdy dzień do jego powrotu.
    Marta

  • o rany, rany….moj Mąż wraca13 grudnia….i juz nie mogę się doczekać….a czuje to samo…dookladnie te same emocje….tylko pewnie zupełmie inaczej niz kazda z Was….kazda inaczej ale te nasme emocje….oj

  • Mój wyjechał w połowie lipca,wraca na początku grudnia na dwa miesiące urlopu 🙂 Cieszę się ogromnie,bo to już niedługo w sumie,no i drugie z rzędu święta w domu razem 😀 Na powrót babcia piecze ciasto drożdżowe,M je uwielbia 🙂 A ja dań szczególnych nie szykuje,po statkowym jedzeniu wszelkie domowe jedzenie mężowi smakuje 🙂 Z rarytasów to zapas kiszonej kapusty,ogórków kiszonych i grzybki marynowane muszę zorganizowac 😀 No i mamy z M. taki system,że od wyjazdu wieszam kartkę na lodówce i zapisuje prace domowe do zrobienia „na jak wróci” żeby się nie nudził na urlopiku 🙂 Nie jest tak,żebym ja sobie z jakaś naprawą nie poradziła,gdy go niema,ale po co,przecież wszystkiego nie muszę robić 😉
    Córcia podobnie jak ktoś napisał,jak widzi samolot to krzyczy „Tata leci do nas!!!” Nie mówię jej kiedy dokładnie wróci nawet jak już mam plan lotu i znam dzień przyjazdu,nie chce żeby się rozczarowała jak będzie jakieś opóźnienie.
    Anna

  • Mój M wraca teraz w czwartek 🙂 Już się cieszę, bo w pracy udało się załatwić wolne więc mamy cały weekend dla siebie 🙂

  • Super! To pozytywna zmiana powrotu 🙂

  • Miał być grudzień… Zadzwonił dzisiaj, wraca za dwa tygodnie 🙂 Szczęście rozsadza mnie od środka!
    Od jutra zaczynamy przygotowania!!!

  • Ja mojej 6-letniej córce nic nie mówię i zawsze jest niespodzianka – nie chcę żeby się rozczarowała jak się okaże że coś jest nie tak. Wiem jak wtedy dłużą się kolejne dni i godziny i chcę jej tego oszczędzić.
    A na powrót M. przygotowuję coś czego przez kontrakt nie miał możliwości zjeść – najczęściej jakaś jego ulubiona sałatka na kolację. Chociaż poprzednim razem były zwykłe naleśniki z dżemem, bo przez 3 miesiące nie zjadł ani jednego.
    A kolejny powrót? Mam nadzieję, że do połowy grudnia się uda i wtedy pierwsze święta z młodszą córcią spędzimy razem, a on po 3 latach zje karpia 🙂

  • mój M. popłynął 2 tygodnie temu i najprędzej mogę się go spodziewać w marcu:( ale już z syniem odliczamy dni do powrotu taty, chociaż patrząc realistycznie szykuje nam się dłuuuuugie odliczanie 🙁 U nas jest tak samo Kasiu, gdy mąż poda loty powrotne to dostaje takiego powera i wtedy nastają mega porządki, strojenie, gotowanie ulubionych potraw męża, ale co najważniejsze to czuję to wielkie podekscytowanie, że to już lada dzień, lada chwila , czuję to delikatne poddenerwowanie, tą ciekawość siebie i zarazem ogromną radość, że w końcu będziemy razem 🙂

  • Mój M wraca już teraz w czwartek! Po ponad 6 tygodniach rozstania, samotnym porodzie, czekam na niego z utęsknieniem 🙂 Dokładnie jest tak jak napisałaś – wielkie podniecenie, przyjemne podenerwowanie, adrenalina. Pomimo nieprzespanych nocy (4 tygodniowy Franio lubi sobie w nocy zjeść.. :-)) mam dużo energii na porządki, robienie zapasów w lodówce i inne sprawy. Wczoraj dla przykładu byłam u mechanika, by potem nie tracić czasu na naprawy auta, no i móc bez problemu dojechać na lotnisko! U nas zwyczajem jest pieczenie ciasta, musi być coś słodkiego na przyjazd M 🙂 no i na lotnisko obowiązkowo jadę z dziećmi – rytuał żegnania i witania. Franio jeszcze nie kojarzy, ale 2letnia Patrysia doskonale wie, że tata podróżuje samolotem do pracy. Jak tylko widzi samolot na niebie cała podniecona krzyczy „Tata, Tata” i macha do małego puknciku na niebie swoją małą rączka. Pozdrawiam 🙂

  • kilka dni temu komentowałam post na FB, że wraca, że to już, że za chwilę. A chwila się przeciąga i wygląda na to, że jeszcze się przeciągnie… czyli 100 dni plus… Bóg jeden raczy wiedzieć ile… Zrazy już zamrożone, bo przecież miały być na jutro, a jutro będzie za kilka dni – oby… A jutro -zwykły, szary dzień w dodatku cały na uczelni, a tak chciałam zrobić sobie uroczyste wolne… Kreacja powitalna – do szafy, musi jeszcze trochę poczekać. Auto pewnie do tego czasu trzeba będzie znowu umyć no i odkurzyć, bo Krzyś na pewno nakruszy w nim jeszcze ze swojej ulubionej maślanej bułki. „kochanie, jednak jeszcze nie wracam. stop. to pewnie już niedługo…”

    • No właśnie to też często się zdarza. Opóźnienia, wcześniejsze wyjazdy. Zawsze mówię dopóki nie wsiądzie do samolotu nigdy nic nie wiadomo…a jeszcze nie wsiadł…jest opóźnienie…Afryka .. samolot jeszcze nie przyleciał…

    • Mój M. wracał kiedyś do Gdańska w dniu wizyty G.Busha – już po wylądowaniu samolotu nie można się było dowiedzieć jak i skąd możemy go odebrać (mieszkamy 80 km od Gdańska), obwodnica zamknięta i nikogo kto mógłby udzielić informacji. Był tak blisko i zarazem daleko, ale potem…

    • Kasiu nawet jak już wsiadł to jeszcze i tak nic nie znaczy:)Mój M Wystartował wczoraj z Ciudad del carmen i przesiadał się w Houston, i później znów przesiadł się w Londynie, a potem jeszcze raz w Monachium żeby w końcu dolecieć do Gdańska, znad którego skierowali ich z powodu mgły do Warszawy a teraz jest w jakimś autokarze gdzieś na trasie Warszawa – Gdańsk dojedzie może koło północy… Okropnie odjeżdża się z lotniska bez swojego M…. Teraz czekam na sygnał, kiedy mój M będzie gdzieś niedaleko i znów ruszamy na lotnisko:)

  • Mój wraca dopiero w grudniu, jak nie w styczniu.. ;(

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *